Jak rodzi się poezja oraz o swej współpracy ze Skaldami opowiada poeta Kazimierz Wiszniowski.
▲ Pan Kazimierz z książeczką, którą promował na spotkaniu w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Tarnobrzegu.
Marta Woynarowska /Foto Gość
Marta Woynarowska: Pamięta Pan swój pierwszy wiersz?
Kazimierz Wiszniowski: Zupełnie nie pamiętam. Wiem natomiast, kiedy pojawiła się poezja. To było w ubiegłym wieku, w latach 60. W 1965 r. zostałem nauczycielem w tarnobrzeskim Technikum Rolniczym, porzucając w jakiś sposób, ale nie do końca, zawód inżyniera, jestem bowiem absolwentem Politechniki Krakowskiej. Jak we wszystkich szkołach, także w „rolniku” odbywały się studniówki. Młodzież bawiła się w spontaniczne układanie tekstów do melodii popularnych wówczas piosenek. Bardzo mi się to podobało. I tak od zabawy w tekściarstwo zaczęła się moja przyjaźń z poezją. Ale pierwszego utworu za skarby świata nie pamiętam.
A ten pierwszy zapamiętany?
Był to wiersz „Kiedy zaczynasz mówić tato”, który doczekał się dwóch kompozycji. Pierwszą wersję muzyki napisał nieżyjący już Lesław Struga, drugą zaś Jacek Zieliński. I w tym wydaniu jest znana, albowiem znalazła się na płycie „Skaldowie dzieciom”. Był to jednocześnie mój pierwszy tekst, który znalazł się w repertuarze Skaldów.
Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.