– Ceramika jest piękną, ale mocno nieprzewidywalną dziedziną, nigdy nie wiadomo, czy w końcowym efekcie nasza praca nie zakończy się „piękną” katastrofą w postaci kupki gruzu – mówi Danuta Chmielowiec.
Stoisko państwa Chmielowców podczas X Ogólnopolskich Spotkań Garncarskich.
zdjęcia Jan Chmielowiec
Przygoda małżeństwa Danuty i Jana Chmielowców, mieszkańców Tarnobrzega, którzy już niebawem zamieszkają na stałe w Radomyślu nad Sanem, zaczęła się zaledwie kilka lat wstecz.
Potrzebna trzecia faza
– Początkowo w moim przypadku był decoupage. Tworzone przedmioty opierały się w jakimś stopniu na gotowych kupowanych wzorach i dlatego postanowiliśmy, że należy zająć się czymś innym, naprawdę twórczym, całkowicie swoim. I tak zrodziła się myśl spróbowania swych sił w ceramice – opowiada Danuta Chmielowiec. – Tym bardziej że trafiła się okazja nabycia koła garncarskiego oraz pieca do wypalania. Początkowo za pracownię służyło całe mieszkanie. Uformowane figurki, naczynia stały we wszystkich możliwych miejscach i suszyły się. – Niestety, samo wypalanie odbywało się w innym miejscu, gdyż piec był trójfazowy i nie można go było w mieszkaniu podłączyć, bo siłą rzeczy brakowało owej trzeciej siły – wyjaśnia żartobliwie Jan Chmielowiec.
Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.