Mission impossible

Andrzej Capiga

|

Gość Sandomierski 08/2017

publikacja 23.02.2017 00:00

W ciągu ośmiu godzin przepłynął pięć kilometrów po dnie Hańczy – najgłębszego jeziora w Polsce. Jako pierwszy na świecie.

Sebastian Marczewski z młodym fanem Michałem Sebastian Marczewski z młodym fanem Michałem
Andrzej Capiga /Foto Gość

Sebastian Marczewski, mieszkaniec Stalowej Woli, w 2008 r. był dowódcą plutonu w jednostce wojskowej w Nisku. Wtedy postanowił, że sprawdzi się jako żołnierz na prawdziwym polu walki, na pierwszej linii frontu. Rok później, w kwietniu, wyleciał na misję do Afganistanu. Stacjonował w najmniejszej bazie, schowanej wysoko w górach, na całkowitym odludziu. Został dowódcą drużyny bojowej. Brał udział w różnego rodzaju bojowych akcjach, konwojował pojazdy z humanitarną pomocą oraz sprawdzał te, które mogły przewozić materiały wybuchowe lub ludzi podejrzanych o kontakt z talibami. Podczas jednej z takich akcji został poważnie ranny.

Uraz kręgosłupa

– Było to w październiku 2009 r., podczas jednego z konwojów ciężarówek do innej bazy. Talibowie przygotowali zasadzkę. Na trasie, przy przepuście, podłożyli ładunek wybuchowy. Jechałem na szpicy kolumny. Przepust wydawał się nam podejrzany. Wyskoczyłem z wozu i ubezpieczałem sapera, który go sprawdzał. Wtedy nastąpiła eksplozja. Była tak silna, że zniszczyła pojazd, a mnie odrzuciła na skały. Uszkodziłem poważnie kręgosłup. Przetransportowano mnie do szpitala. Dzięki polskim i amerykańskim lekarzom oraz skutecznej rehabilitacji powróciłem do macierzystej bazy. Niestety, nie mogłem już chodzić na patrole, zajmowałem się bardziej papierkową robotą – wspomina pan Sebastian. Sebastian Marczewski do Polski wrócił w kwietniu 2010 r. i zaczął spełniać swoje młodzieńcze marzenia – zajął się na dobre profesjonalnym nurkowaniem.

Dostępne jest 48% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.