Ryba spod lodu

ks. Tomasz Lis ks. Tomasz Lis

publikacja 14.01.2017 17:54

Po fali mrozów wędkarze rozpoczęli podlodowe wędkowanie.

Ryba spod lodu Waldemar Pałacha łowi pod lodem na Wiśle ks. Tomasz Lis /Foto Gość

Na pierwszy rzut oka trzeba nie lada odwagi, wytrzymałości i cierpliwości, aby w zimowe dni wybrać się na ryby. - To dla nas relaks. Jeśli zachowuje się zasady bezpieczeństwa, to nie ma obaw o wpadnięcie pod lód. Poza tym wędkarstwo to nasza pasja, która daje satysfakcję i wypoczynek, mimo mrozu - podkreśla Janusz Dereń, który kolejny już raz w tym roku wędkuje pod lodem.

Ryba spod lodu   Janusz Dereń wędkuje pod lodem ks. Tomasz Lis /Foto Gość Sandomierskie zakole Wisły, zwane starym portem, skuł lód. Także sama Wisła pokryła się lodową taflą. Duże mrozy utworzyły wystarczającej grubości taflę lodową, aby można było bezpiecznie po niej spacerować i łowić pod lodem.

- Mamy tutaj już około 15 cm lodu, to już jest wystarczająco, aby bezpiecznie wędkować. Choć zawsze trzeba zachowywać maksimum uwagi - przyznaje pan Janusz. Na sandomierskim łowisku w zakolu Wisły wędkuje trzech wędkarzy.

- My z kolegą łowimy na błystkę podlodową, zwaną blaszką. To taka zanęta umieszczona przy haczyku, którą podrywa się do góry, prowokując rybę. Tą metodą łowi się najczęściej rybę drapieżną, więc możemy się spodziewać najbardziej ataku okonia lub innego drapieżnika - wyjaśnia pan Janusz.

Obok na stanowisku cierpliwie oczkuje na branie pan Waldemar Pałacha. On łowi na tzw. mormyszkę. - Na tą przynętę może wziąć niemal każda ryba. Można się spodziewać brania płoci, leszcza, okonia czy jazgarza. Inna jest także wędka, to tak zwana bałałajka czyli krótka wędka i trochę żyłki – objaśnia pan Waldemar Pałacha.

On po raz pierwszy w tym roku wybrał się na podlodowe wędkowanie, i jak twierdzi nie oczekuje wielkich efektów, bo dla niego najważniejszy jest relaks. - Trzeba się ciepło ubrać. Założyć solidne buty i można spokojnie posiedzieć kilka godzin. To naprawdę duży wypoczynek - dodaje.

Ryba spod lodu   Piotr Kieszkowski przygotowuje łowisko ks. Tomasz Lis /Foto Gość Tuż obok kolejny wędkarz wykonuje otwory do podwodnego wędkowania. Duży świder wywierca w lodzie otwór o średnicy kilkunastu centymetrów. Następnie specjalnym cedzakiem trzeba go oczyścić z kawałków lodu i można próbować szczęścia.

- Ja wędkuję dopiero od ponad roku, wiec są to moje pierwsze kroki. Już kilka dni temu łowiliśmy pod lodem, na razie bez efektów. Mam nadzieję, że dziś będzie branie i uda się coś złowić - śmieje się Piotr Kieszkowski.

Ale dziś ryba słabo bierze. Wędkarze zmieniają miejsca połowu szukając miejsca, gdzie mogłaby żerować ryba.

- Woda pod lodem ma około 2 stopni Celsjusza, więc ryba mniej żeruje, bo ma spowolnioną przemianę materii, ale czasem idzie na żer i trzeba wybadać, gdzie może szukać pożywienia i tam próbować. Ja kilka dni temu złowiłem ładnego 19-centymetrowego okonia. Dziś jest słabiej z braniem, ale może coś złowimy - dodaje z uśmiechem pan Janusz.

Wędkarze podkreślają, że podlodowe wędkowanie wymaga ostrożności.

- Najważniejsze, by nie wchodzić na lód samemu. Jeśli jest nas dwóch, to drugi zawsze w razie niebezpieczeństwa może wezwać pomoc. Trzeba odpowiednio badać lód, czy jest odpowiednio gruby. Minimalna grubość to około 7 cm, choć ja wchodzę tylko na taki który ma więcej niż 10 cm. Trzeba zabierać także sprzęt, który mógłby w razie załamania się lodu pomóc wydostać się nam na powierzchnie. Przez ostatnich kilka zim nie było mrozu i dużego lodu, więc takiego sprzętu trochę brakuje w sklepach. Wędkarze więc wykonują często własnej produkcji specjalne styropianowe deseczki bezpieczeństwa - tłumaczy pan Janusz.

Jak podkreślają wędkarze, na zimowym łowisku ważne jest wspólne spotkanie, relaks i chwila wypoczynku. Mróz ściska coraz mocniej, ale wytrwali wędkarze pozostają na lodzie, cierpliwie oczekując na brania.