Osiągnęliśmy cel, ruszajmy w drogę

ks. Tomasz Lis ks. Tomasz Lis

publikacja 31.12.2016 10:59

O znaczących wydarzeniach religijnych mijającego roku oraz planach duszpasterskich na rozpoczynający się nowy rok 2017 z bp. Krzysztofem Nitkiewiczem, ordynariuszem diecezji sandomierskiej, rozmawia ks. Tomasz Lis.

Osiągnęliśmy cel, ruszajmy w drogę Światowe Dni Młodzieży w Sandomierzu ks. Tomasz Lis /Foto Gość

Ks. Tomasz Lis: W mijającym roku jednym z najważniejszych wydarzeń były Światowe Dni Młodzieży, które zostawiły swój ślad nie tylko w sercach młodych. Czym osobiście były te dni dla Księdza Biskupa?

Bp Krzysztof Nitkiewicz: Początkowo postrzegałem Światowe Dni Młodzieży przede wszystkim w kategoriach wielkiego wyzwania. A wiadomo, że to łączy się z odpowiedzialnością i z problemami, oczywiście w naszym lokalnym wymiarze. Przy okazji różnych wydarzeń, które mają miejsce w diecezji albo jej dotyczą, podniosłe chwile przeplatają się zawsze z pewnym napięciem. Kiedy jest już po wszystkim, przychodzi ulga. W przypadku Światowych Dni Młodzieży miałem zupełnie inne odczucia. Żałowałem, że już się skończyły. Pozostał nawet pewien niedosyt. Wspólnymi siłami udało się wykonać wielką pracę. Wiadomo, że diecezje niemające w swoich granicach miasta wojewódzkiego są w gorszej sytuacji, a to jest właśnie nasz przypadek. Na szczęście nie zabrakło wsparcia ze strony wiernych, pomogły niektóre samorządy lokalne, instytucje, firmy, służby mundurowe. Udało się! W moim życiu miałem dużo kontaktów z młodymi, ale nigdy wcześniej tak blisko nie współpracowaliśmy. Były jednocześnie wspólna modlitwa, świętowanie, zabawa, nawet taniec. Mamy naprawdę wspaniałą młodzież, która zaangażowała się całym sercem. To dopingowało nas, starszych. Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że słowa Ojca Świętego Franciszka o potrzebie zejścia z kanapy odnosiły się także do duchownych. Ja pomyślałem o sobie. Innych nie chcę oceniać. Byli niewątpliwie i tacy, którzy Dni Młodzieży przespali na kanapie. Jednocześnie w parafiach, gdzie księża wykazali się poświęceniem, rezygnując np. z urlopu, nastąpiło prawdziwe ożywienie. Chcę również powiedzieć, że przy okazji celebracji z Ojcem Świętym Franciszkiem spotkałem przyjaciół z okresu pracy w Rzymie. Niektórzy z nich posługują w bardzo trudnych warunkach, np. ormiańsko-katolicki arcybiskup Aleppo Boutros Marayati i koptyjski biskup Khaled Bishay z Luksoru, czyli z Teb egipskich. Temu drugiemu terroryści islamscy spalili w tym roku katedrę trzy dni po święceniach biskupich. Powiedziałem im, że od dzisiaj adoptujemy obu do naszej diecezji i pomożemy.

- Gościliśmy u nas kilkanaście grup młodych z całego świata, które duchem młodej wiary poruszyły poszczególne miejscowości i sam Sandomierz. Jak ocenia Ksiądz Biskup te dni wielkiej integracji i modlitwy młodych?

Dzisiaj Polacy dużo podróżują po świecie. Często jednak nie mają bliższych kontaktów z duszpasterstwem zagranicznym. A tutaj mogli zobaczyć, że Kościół nie kończy się na Polsce, że inni mogą nas sporo nauczyć w dziedzinie wiary. Zresztą z wzajemnością. Gościliśmy w diecezji nawet Eskimosów, którzy w procesji z darami podczas Mszy św. w Sandomierzu nieśli kostki lodu. U mnie w domu mieszkało trzech Hiszpanów - biskup, kapłan i diakon. Może to niezbyt odkrywcze, bo sami duchowni, ale sporo się nauczyłem. Rozmowy przy stole trwały godzinami, taka wymiana myśli i doświadczeń. Młodzi z tej samej grupy hiszpańskiej ewangelizowali się nawzajem z sandomierzanami, którzy przyjęli ich do swoich rodzin. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim, że tak wspaniale ugościli pielgrzymów. Młodzi z Francji, Italii, Kanady oraz z innych krajów będą tutaj wracali. Wcześniej takie nazwy jak Sandomierz, Stalowa Wola, Tarnobrzeg, Janów Lubelski czy Ostrowiec Świętokrzyski niewiele im mówiły. A teraz docierają do mnie głosy, że chwalą polską gościnność i piękno naszych ziem. To wielka promocja Polski, która będzie im się dobrze kojarzyła. Pomimo wad narodowych, eskalujących takimi napięciami politycznymi, jakie mamy chociażby wokół parlamentu, nie musimy się wcale samobiczować przed całą Europą. Jesteśmy silni i piękni dzięki naszej wierze w Chrystusa i chrześcijańskim korzeniom.

Osiągnęliśmy cel, ruszajmy w drogę   Gościliśmy młodych z całego świata ks. Tomasz Lis /Foto Gość Co powinniśmy zrobić, by ten duch ŚDM pozostał w młodych naszej diecezji?

Trzeba być z młodymi, nie żałować dla nich czasu. Słuchać, co mają do powiedzenia, proponować konkretne akcje. Najgorsze jest skupianie się na samym sobie, minimalizm. W pierwszą rocznicę ŚDM organizujemy w Sandomierzu spotkanie młodych w wymiarze ewangelizacyjnym. Prosiłem również księży, aby rozwijali wolontariat. Mieliśmy podczas ŚDM ponad 700 wolontariuszy. To potężna grupa, która chce dalej działać dla dobra wspólnego. Czy to się uda? Dużo zależy nie tylko od młodych, ale także od ich rodziców, od nas, kapłanów, od sióstr zakonnych.

Ważnym wydarzeniem były także obchody jubileuszu 1050. rocznicy chrztu Polski. Czy naszemu pokoleniu potrzeba takich powrotów do naszych polskich chrześcijańskich korzeni?

Centralnym wydarzeniem diecezjalnych obchodów tej rocznicy było majowe spotkanie w Zawichoście nad brzegiem Wisły. To ważne miejsce, gdzie chrześcijaństwo dotarło jeszcze przed rokiem 966. Na uroczystości przybyły ponad 4 tys. wiernych, pieszo, samochodami, nawet łodziami. To była taka pielgrzymka do źródeł. Powiedziałem wtedy, że jako chrześcijanie mamy szukać naszego miejsca w zmieniającym się świecie, nie tracąc własnej tożsamości. Musimy rozwijać cywilizację wyrastającą z Ewangelii. Miałem potem sygnały, że ludzie głęboko przeżyli nasze diecezjalne świętowanie rocznicy chrztu Polski. To nie moja zasługa, raczej księży, którzy przybyli ze swoimi wiernymi. Potrzebujemy poczucia wspólnoty, świadomości, że jesteśmy jednym Kościołem, a one są umacniane przez takie właśnie spotkania. Nawet fizyczna bliskość podczas uroczystości religijnych odgrywa dużą rolę, tym bardziej, że nasze świątynie nie są już tak wypełnione wiernymi jak kiedyś.

Przed naszym lokalnym Kościołem przygotowania do obchodów 200. rocznicy powstania diecezji. Czy mógłby Ksiądz Biskup powiedzieć, jakie wydarzenia nas czekają i jak będą wyglądały te przygotowania?

Rok jubileuszowy rozpocznie się uroczystymi liturgiami 7 i 8 października 2017 r. w Sandomierzu. Tutaj również sprawowana będzie główna Msza św. jubileuszowa, przewidziana na 30 czerwca 2018 r., dokładnie w rocznicę wydania bulli papieża Piusa VII erygującej diecezję. Obchody zakończy natomiast Eucharystia odprawiona 8 września 2018 r. w sanktuarium maryjnym w Sulisławicach. To są takie ramy, które teraz będziemy wypełniali. Tym bardziej, że wiosną ma rozpocząć się Synod Diecezjalny. Razem z Radą Kapłańską zarekomendowaliśmy księżom proboszczom ożywienie kultu Najświętszego Sakramentu i przeprowadzenie misji parafialnych w formie rekolekcji ewangelizacyjnych. Wiosną i jesienią 2017 r. i 2018 r. odbędą się sympozja naukowe poświęcone historii Kościoła lokalnego oraz nowym wyzwaniom duszpasterskim. Powstaje monumentalne oratorium o błogosławionych męczennikach sandomierskich. W związku z tym przewidujemy szereg koncertów. Obchody 200-lecia diecezji będą okazją do podziękowania Bogu i mają służyć przede wszystkim ożywieniu wiary. To jest konieczne, abyśmy byli gotowi do rozpoznawania i podejmowania nowych wyzwań duszpasterskich. Wiadomo, że znacznie łatwiej jest zrobić przy kościele np. parking, wyremontować plebanię, niż stworzyć w parafii prężnie działającą grupę oazową, KSM czy zespół charytatywny.

W diecezji jest jednak sporo bezcennych dóbr kultury, o które trzeba się troszczyć.

To prawda. One także odgrywają znaczącą rolę na polu ewangelizacji. Hasło bieżącego roku duszpasterskiego: „Idźcie i głoście” jest realizowane np. przez nasze Muzeum Diecezjalne, mieszące się w sandomierskim Domu Długosza. Utrzymujemy je sami dużym nakładem pieniędzy. Pomimo to organizujemy w tym muzeum lekcje ze sztuki sakralnej, wystawy i spotkania. To także jest ewangelizacja. Oczywiście, zwiedzających nie brakuje, bo zbiory muzealne są bardzo bogate. Największą naszą chlubą, najważniejszą świątynią diecezji, a zarazem bezcenną perłą Sandomierza jest bazylika katedralna. Wiążą się z nią pewne zmartwienia, a konkretnie sprawa koniecznych prac renowacyjnych. Koszty są po prostu nie do udźwignięcia, chociaż księża wspierają proboszcza katedry osobistymi ofiarami. Mam nadzieję, że wreszcie otrzymamy jakąś znaczącą pomoc z zewnątrz. Cieszę się jednocześnie, że w tym roku powstało Stowarzyszenie Przyjaciół Katedry, złożone ze świeckich i duchownych. Ma ono wspierać działania konserwatorskie, inicjatywy o charakterze turystycznym i wydarzenia kulturalne. Bardzo na to liczę. W kończącym się roku udało się z Bożą pomocą zrobić sporo dobrych rzeczy. Teraz jednak przed nami nowy rok modlitwy i pracy. W świecie skautingu mówi się często, że jeśli osiągamy jakiś cel, to tylko po to, żeby na nowo wyruszyć w drogę.

Osiągnęliśmy cel, ruszajmy w drogę   Bp Nitkiewicz z wolontariuszami w Krakowie Archiwum prywatne