Przepustka do nieba

Gość Sandomierski 36/2016

publikacja 01.09.2016 11:44

– Wszystko musiało być prawdziwe, nie udawane. Masło było naprawdę wyrabiane w maśniczce, groch rzeczywiście łuskany, a uroki odczyniane. I w tej autentyczności należy szukać sukcesu Lasowiaczek – stwierdza Dorota Kozioł.

▲	Współczesne Lasowiaczki, ale bez babci Hanki. ▲ Współczesne Lasowiaczki, ale bez babci Hanki.
Marta Woynarowska /Foto Gość

Jan Guła, członek Zespołu Obrzędowego Lasowiaczki z Baranowa Sandomierskiego, zwykł żartować: „Ten strój jest przepustką do nieba”. – I coś w tym jest. Gdy jedziemy samochodem to wszystkie szlabany podnoszą przed nami. Czasami kierowcy mają obiekcje, że dalej nie można jechać, bo ustawiony jest zakaz, a ja mówię: „Jedź pan i o nic się nie martw”. Jeszcze się nie zdarzyło żeby ktoś nas zatrzymał. Ochroniarze widząc nas w strojach lasowiackich machają tylko żeby jechać dalej i niemal za każdym razem parkujemy koło samych VIP-ów. Ale najlepsze miejsce jest obok strażaków – śmieje się Zofia Wydro, jedna z pierwszych członkiń zespołu, będąca w nim od samego początku.

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.