Francuzom na ratunek

Andrzej Capiga

|

Gość Sandomierski 20/2016

publikacja 12.05.2016 00:00

24-letnia Józefa Czaja („Ziuta”) i jej brat Jan („Powsinoga”), mieszkańcy Padwi Narodowej, harcerze i żołnierze AK, wiosną 1944 r. zostali zamordowani przez hitlerowców. 1 maja mieszkańcy miasta oddali hołd bohaterskiemu rodzeństwu, odsłaniając tablicę pamiątkową.

Rodzina Józefy i Jana Czajów zjechała z różnych zakątków Polski. Rodzina Józefy i Jana Czajów zjechała z różnych zakątków Polski.
zdjęcia Andrzej Capiga /Foto Gość

W maju 1944 r. ze stacjonującego w Padwi oddziału Wehrmachtu, w drodze na front wschodni, zbiegło dwóch Francuzów. Pomogli im w tym Józefa Czaja i jej brat Janek. – Niemcy zdawali sobie sprawę, że dezerterom pomógł ktoś miejscowy. Musieli mieć kontakty, by zniknąć w terenie i nie dać się złapać, pomimo całodniowej obławy i przeszukiwania zabudowań – mówi dr Jerzy Skrzypczak, autor książki pt. „Padew Narodowa pod okupacją niemiecką 1939–1944”. Konfidenci donieśli Niemcom. Rodzeństwo zostało aresztowane i wkrótce potem rozstrzelane. – Janek zginął na komendzie gestapo w Mielcu. Pochowano go nocą w Padwi pod cmentarnym murem, ale grabarz zapamiętał to miejsce.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.