Zbójeckie zagłębie

Marta Woynarowska

publikacja 25.04.2016 08:24

W dwóch nieodległych od siebie miejscowościach przed laty mieli grasować zbóje. W Łagowie postrach siał okrutny Madej. W swej porywczości i nieobliczalności zabił własnego ojca. Ale nawet najokrutniejsi zbrodniarze dostają szansę na odkupienie swych win. Tak też było z Madejem.

Zwiedzający Szydłów podziwiają przede wszystkim pozostałości średniowiecznych murów obronnych oraz zamku królewskiego, dzięki którym zyskał nazwę polskie Carcassonne. Łagów zaś nieodmiennie kojarzy się z bliskością Gór Świętokrzyskich oraz sanktuarium na Świętym Krzyżu. Tymczasem ich okolice oferują jeszcze inne atrakcje, niesłusznie niekiedy pomijane, a z którymi wiążą się stare legendy, przytaczane nawet przez Jana Długosza.

Madejowe łoże

W dwóch nieodległych od siebie miejscowościach przed laty mieli grasować zbóje. W Łagowie postrach siał okrutny Madej. W swej porywczości i nieobliczalności zabił własnego ojca. Ale nawet najokrutniejsi zbrodniarze dostają szansę na odkupienie swych win. Tak też było z Madejem.

Zbójeckie zagłębie   Jaskinia, którą zamieszkiwał niegdyś Madej Marta Woynarowska /Foto Gość Przypomnijmy legendę:
Pewnego razu wracał z Krakowa zamożny kupiec. Jego wóz aż trzeszczał od ciężaru przewożonych towarów. Nie mógł więc zbytnio pospieszać, a tymczasem zaczął zapadać zmrok. W ciemności pośród gęstej puszczy kupiec zbłądził, w dodatku po wjechaniu w bajoro wóz ugrzązł na dobre. Nagle bezszelestnie zjawiła się jakaś postać. Nieznajomy obiecał pomoc w zamian za pewną, acz dziwnie brzmiącą obietnicę. Za oddanie mu tego co kupiec zostawił w domu, a o czym jeszcze nie wie, wyciągnie wóz i wyprowadzi go z boru. Przyrzeczenie musiał spisać własną krwią. Po przybyciu do domu, kupiec zorientował się, że podpisał pakt z diabłem. Niespodzianką zaś okazał się śliczny synek, który z biegiem lat rósł, pomagał rodzicom i okazywał wiele serca i dobra wszystkim wokół. Kiedy był już niemal dorosły ojciec zwierzył się ze swej strasznej obietnicy. Syn postanowił pójść do samego piekła i zabrać diabłu cyrograf. Ale zanim dotarł przed Lucyfera przeżył niecodzienną przygodę. Idąc przez las zastała go burza, postanowił więc znaleźć jakieś schronienie. Ujrzał jaskinię, a w niej siedzącą starszą kobietę, która ostrzegła go, że za chwile może zjawić się jej syn Madej, okrutny zbój. Ale młodzieniec nie zląkł się go. Opowiedział zbójcy gdzie, do kogo i po co idzie. Wówczas Madej poprosił go, by widząc się z władcą piekieł zapytał go jaka szykują dla niego karę za wszystkie popełnione zbrodnie. Po długiej wędrówce chłopiec stanął twarzą w twarz z Lucyferem, który zwrócił mu ojcowski cyrograf i pokazał łoże, pełne najwymyślniejszych tortur, przyszykowane dla Madeja. W drodze powrotnej młodzieniec opowiedział zbójowi co widział, ale na otuchę poradził mu, by zerwał z niecnym procederem i oddał się pokucie. A ta okazała się nie tyle trudna co bardzo mozolna. Madej musiał na kolanach schodzić do potoku by nabrać wody w usta, którą podlewał swą maczugę wbitą w ziemię. – Kiedy z tego narzędzia zbrodni wyrośnie drzewo owocowe, a ja zostanę kapłanem odpuszczę ci twoje grzechy – powiedział młodzieniec.Po 20 latach syn kupca był już biskupem. Przejeżdżając przez świętokrzyską puszczę poczuł woń jabłek. Poprosił dworzan, by przynieśli mu kilka owoców. Niestety okazało się, że jabłka nie dają się zerwać, a w dodatku pod jabłonią klęczy siwobrody starzec. Przypomniał sobie wówczas wydarzenia sprzed lat. Poszedł w kierunku jabłoni i rozpoznał w zniszczonym, zabiedzonym starcy dawnego Madeja. Kiedy przystąpili do spowiedzi, po każdym wyznanym grzechu owoc na drzewie zamieniał się w białego gołębia, który odlatywał. Kończąc swą długą spowiedź, wyznał wreszcie Madej ten najcięższy grzech – zabójstwo własnego ojca. Wówczas ostatnie jabłko zamieniło się z gołębia, a Madej otrzymał rozgrzeszenie biskupie. Kiedy tylko duchowny wypowiedział ostatnie słowa formuły, dawny zbój rozsypał się w proch. Ale jako przestroga przed wejściem na zbójecką drogę pozostało podanie o Madejowym łożu. Do dzisiaj zachowała się również jaskinia, w której mieszkał Madej. Dobrze znają ją mieszkańcy Łagowa i okolic.

– Jaskinia Zbójecka, w dawniejszej literaturze zwana Łagowską, należy do jednych z największych grot świętokrzyskich – mówi ks. dr hab. Jacek Łapiński, wykładowca w Katedrze Ochrony Środowiska Przyrodniczego i Krajobrazu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie. – Jest jednocześnie najwcześniej poznaną i spenetrowaną, a w literaturze wspominana jest już w XIX w. Jest to jaskinia o charakterze stricte „jurajskim”. Przez dobrze widoczny i obszerny otwór wchodzi się do dość obszernego korytarza, a następnie do Dużej Sali na końcu której znajduje się niewielka półka skalna zwana Madejowym łożem. Ten fragment jaskini jest suchy i dostępny do zwiedzania. Pozostałe partie, ciemne i wilgotne, wymagają już posiadania specjalistycznego sprzętu. Cała jaskinia liczy około 160 m długości i jej poszczególne komory rozłożone są na czterech poziomach. To w tych trudno dostępnych partiach jaskini zachowały się do dziś bardzo ciekawe formy krasowe jak na przykład, nacieki, draperie, „pola ryżowe” oraz stalaktyty. Specyficzny mikroklimat jaskini sprawia, iż jest ona w regionie jedynym miejscem występowania trogloksenów, czyli organizmów przystosowanych do życia w jaskiniach i wodach podziemnych bez dostępu światła.

Jaskinia ukształtowała się w wapieniach dewońskich i stanowi formę krasową. Istnieje przypuszczenie, że była ona znacznie, znacznie dłuższa, a część obecnego wąwozu prowadzącego do niej powstała w efekcie zawalenia się jej stropu. Podczas prowadzonych badań w Sali Naciekowej odnaleziono kości świni domowej lub dzika oraz ceramiki datowanej na XI lub XII stulecie.

Zbójeckie zagłębie   Jaskinia legendarnego Szydły Marta Woynarowska /Foto Gość Skarby Szydły

Prawdziwym „zagłębiem” jaskiniowym jest Szydłów – nasze polskie Carcassonne – oddalony zaledwie 23 kilometry od Łagowa, gdzie udokumentowanych jest aż sześć jaskiń, w tym dwie najbardziej znane – Grota Szydły I i Grota Szydły II. To w nich u podnóża kościoła pw. Wszystkich Świętych miał mieszkać i gromadzić swoje skarby legendarny zbój Szydło, o którym wspomina nawet największy nasz średniowieczny kronikarz Jan Długosz.

Zbójeckie zagłębie   "Podobizna" zbója Szydły Marta Woynarowska /Foto Gość Otóż Szydło był hersztem bandy, która napadała na kupieckie karawany, rabując przede wszystkim kosztowności, drogie materie itp. Swoją bezwzględnością siała postrach. Pewnego razu Szydło wraz ze swymi kompanami napadł na królewski orszak. Dworzanie stanęli do walki, ale zbójcy nie dawali za wygraną. Wówczas król ukląkł na wzniesieniu i zaczął się gorąco modlić, składając jednocześnie obietnicę ufundowania w tym miejscu kościoła, jeśli Bóg pozwoli pokonać bandytów. Cała banda zginęła, zaś Szydłę król zmusił do oddania wszystkich skarbów, za które został wybudowany kościół. Stoi on do dzisiaj na wysokim wzniesieniu, u podnóża którego można zobaczyć dwie jaskinie legendarnego Szydły. Od jego też imienia powstała nazwa miasta Szydłów.

Miasto położone jest na Płaskowyżu Szydłowskim, ciągnącym się od Chmielnika po Staszów, na obszarze którego występują wapienie, odpowiedzialne za powstawanie zjawisk krasowych. Wszystkie jaskinie spenetrował i opisał Artur Komorowski. On również nadał niektórym z nich nazwy, jak np. Jaskinia z Zielonym Filarem, Jaskinia na Ścianie, Jaskinia pod Drogą oraz kanał krasowy pod Zamkiem. Badacz zdołał również dotrzeć do Jaskini Szydłowskiej, wzmiankowanej w 1878 r. przez A. Gruszeckiego w opracowaniu pt. „O jaskiniach na przestrzeni od Karpat po Bałtyk”, a która przez lata zaliczana była do nieodnalezionych.

W większości szydłowskich jaskiń widoczna jest ingerencja człowieka, gdyż wykorzystywano je w celach mieszkalno-gospodarczych.  Usytuowane są w zboczach pod kościołem pw. Wszystkich Świętych oraz zamkiem królewskim.

Zwiedzając zatem Szydłów warto zejść do podnóża wzniesienia i zwiedzić schronienia Szydły.