Serce i dłonie samarytanina

ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 04/2016

publikacja 21.01.2016 00:00

Starają się, aby swym podopiecznym stworzyć drugi dom. Nie jest to łatwe. – Ale warto spróbować, jak smakuje praktyczne miłosierdzie – przekonuje ks. Michał Józefczyk.

Pierwsze, co słyszy, przekraczając progi hospicjum, działającego przy parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzegu, to słowa modlitwy. Kilka starszych osób zebranych wokół stołu – niektórzy już na wózkach – odmawia różaniec. Spokojnie, bez pośpiechu, płyną kolejne zdrowaśki. Do nich dołączają inni, ci leżący na łóżkach w pobliskich salach. Pomarszczone, często wykrzywione reumatyzmem dłonie ściskają różańcową koronkę, jakby to był największy skarb lub najpewniejsze lekarstwo na ból i chorobę. – Posługując takim osobom, uczymy się prawdziwej postawy miłosierdzia, czyli otwartego, pełnego miłości serca i rąk gotowych świadczyć ulgę w cierpieniu i codzienną pomoc – mówi ks. Michał Józefczyk, proboszcz.

Stworzyć drugi dom

– To hospicjum to owoc Roku Jubileuszowego. Jako wspólnota parafialna chcieliśmy pozostawić po tym świętym czasie nie tylko jakiś zewnętrzny znak, ale i trwałe duchowe dobro. Jedną z naglących potrzeb było utworzenie hospicjum, czyli miejsca, w którym nieślibyśmy pomoc najbardziej potrzebującym – wspomina ks. Józefczyk, inicjator powstania hospicjum. Pierwsze lokum zagospodarowano w pomieszczeniach wchodzących w skład kompleksu kościelnego. Powstało kilka sal wyposażonych w niezbędny sprzęt do pielęgnacji i opieki nad chorymi. Szybko zapełniły się osobami starszymi i mocno schorowanymi. – Obecnie w hospicjum przebywa 20 osób. Są to osoby starsze, często samotne, dotknięte poważną chorobą lub cierpiące na wielochorobowość. Nie potrafiłyby sobie dać rady pozostawione samym sobie. Trafiają także do nas osoby, którym rodzina w warunkach domowych nie jest w stanie zapewnić dostatecznej opieki medycznej – opowiada Maria Duma, hospicyjna pielęgniarka. Odwiedzając kolejne sale, jednym podaje leki, innym poprawia łóżko, kolejnym przesyła po prostu pełen szczerości uśmiech. – Staramy się, aby tym ludziom stworzyć tutaj drugi dom. Nie jest to łatwe, bo niektórych bardzo doświadczyło życie. Niemniej jednak nasza opieka i posługa wobec każdego z nich płynie z serca pełnego troski i miłości – dodaje.

Dobroć najlepszym lekarstwem

Hospicyjny team tworzy personel medyczny, czyli pielęgniarki, psycholog, terapeuci i wolontariusze. – Te osoby potrzebują nie tylko troski o fizyczne zdrowie, ale także wsparcia duchowego i psychicznego. Bardzo cienią sobie czas szczególnie im poświęcony – opowiada Joanna Kubacka, psycholog. – Czasem wystarczy siąść przy nich i słuchać. Chcą opowiedzieć o swoim życiu, o chorobie, o rodzinie. Czasem popłaczą, a czasem wspólnie się śmiejemy, gdy wspominają minione czasy. Niektórych zraniła samotność, innych opuszczenie przez rodzinę. To często powoduje w nich zgorzkniałość. Zdarzają się także osoby, które nie umieją się pogodzić z własną niedołężnością, chorobą czy zbliżającą się śmiercią. W tych niełatwych chwilach potrzebują wsparcia psychologicznego, ale często najlepszym lekarstwem okazuje się potrzymanie za rękę, okazanie czułości i cierpliwości – dodaje. Wielu pensjonariuszy potrzebuje także pomocy rehabilitacyjnej. Przebyte choroby czy dolegliwości starcze sprawiają, że wiele osób boryka się z problemami w poruszaniu. – Poprzez podstawowe zabiegi rehabilitacyjne staram się pomóc tym osobom zachować jak najdłużej sprawność fizyczną. Niektórzy potrzebują pomocy w zwyrodnieniach stawów, aby móc dalej się poruszać, choć z pomocą chodzików, inni potrzebują ćwiczeń przynoszących ulgę podczas nieustannego leżenia w łóżku, kolejni wymagają masaży zapobiegających odleżynom. To bardzo podstawowa pomoc, ale często przynosząca dużą ulgę w ich cierpieniu – podkreśla Wojciech Gawroński, rehabilitant. Przy innym stole grupa pensjonariuszy wspólnie pracuje nad kolorowymi ozdobami. Terapia zajęciowa ma nie tylko pomóc im zagospodarować czas, ale także zintegrować oraz przywrócić wiele sprawności. – Często wspólnie rysujemy, malujemy czy wykonujemy najprostsze ćwiczenia, które pozwalają usprawnić podstawowe czynności. Nasi podopieczni bardzo chętnie uczestniczą w tej formie terapii, bo tutaj możemy wspólnie poczuć się jak rodzina. Często opowiadamy o tym, jak było kiedyś, gdy byli młodsi, wspólnie wspominamy dawne tradycje czy zwyczaje. To pozwala im choć na chwilę zapomnieć o ich starości i z radością powrócić do dawnych czasów – opowiada Iwona Jońca, terapeuta zajęciowy. W hospicjum pomaga także wielu wolontariuszy. Przychodzą, aby się wspólnie pomodlić, pomóc przy opiece nad najbardziej chorymi, by wspólnie z nimi pobyć. – Często nie zauważamy, że nie tylko chorzy i starsi nas potrzebują, ale że my bardziej potrzebujemy ich, aby odkryć w sobie pokłady dobra i miłości miłosiernej. To właśnie pośród chorych można dostrzec w sobie wiele cech ewangelicznego Samarytanina, który nie potrafił przejść obojętnie obok potrzebującego, nie okazując mu serca pełnego miłości i pomocnych dłoni. Dlatego czasem warto spróbować, jak smakuje praktyczne miłosierdzie – zachęca ks. M. Józefczyk.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.