Serce i dłonie dla innych

ks. Tomasz Lis

publikacja 14.01.2016 17:10

- Posługując chorym i starszym osobom, uczymy się prawdziwej postawy miłosierdzia, czyli otwartego i pełnego miłości serca i rąk gotowych świadczyć ulgę w cierpieniu i codzienną pomoc - mówi ks. Michał Józefczyk, proboszcz tarnobrzeskiej parafii.

Hospicjum parafialne Hospicjum parafialne
Niosą pomoc potrzebującym
ks. Tomasz Lis /Foto Gość

Najpierw powstało małe hospicjum przy kościele, Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzegu, gdzie opiekę znalazło kilkudziesięciu chorych i osoby starsze.

Jak się okazało potrzeby były dużo większe. Od jakiegoś czasu działa drugie parafialne hospicjum przy ul. Dąbrówki. Łącznie opiekę medyczną, społeczną i niemal rodzinną atmosferę znalazło około 150 osób.

Prawie jak w domu

- Nasze parafialne Hospicjum św. ojca Pio to owoc Roku Jubileuszowego. Jako wspólnota chcieliśmy pozostawić po tym świętym czasie nie tylko jakiś zewnętrzny znak, ale i trwałe duchowe dobro. Jedną z naglących potrzeb było utworzenie hospicjum, czyli miejsca, w którym nieślibyśmy pomoc najbardziej potrzebującym - wspomina ks. M. Józefczyk, proboszcz parafii, inicjator powstania hospicjum.

Pierwsze lokum zagospodarowano w pomieszczeniach wchodzących w skład kompleksu kościelnego. Powstało kilka sal wyposażonych w niezbędny sprzęt do pielęgnacji i opieki nad chorymi, które szybko zapełniły się osobami starszymi i mocno schorowanymi.

- Obecnie w tym hospicjum przebywa 20 osób. Są to osoby starsze, często samotne, dotknięte poważną chorobą lub cierpiące na wielochorobowość, które same nie dałyby sobie rady. Trafiają także do nas osoby, którym rodzina w warunkach domowych nie jest w stanie zapewnić dostatecznej opieki medycznej - opowiada Maria Duma, hospicyjna pielęgniarka.

Odwiedzając kolejne sale, jednym podaje leki, innym poprawia łóżko, innym przesyła po prostu pełen szczerości uśmiech.

- Staramy się, aby dla tych ludzi stworzyć tutaj drugi dom. Nie jest to łatwe, bo niektórych ciężko doświadczyło życie. Nie mniej jednak nasza opieka i posługa wobec każdego z nich płynie z serca pełnego troski i miłości - dodaje.

Drugie, dużo większe hospicjum, powstało przy ul. Barbórki, gdzie pod opieką medyczną i wolontariuszy pozostaje dużo więcej osób.

Być jak samarytanin

Hospicyjny team tworzy personel medyczny, czyli pielęgniarki, psycholog, terapeuci i wolontariusze.

- Oprócz troski o to fizyczne zdrowie te osoby potrzebują także wsparcia duchowego i psychicznego. Bardzo cenią sobie czas szczególnie im poświęcony - opowiada Joanna Kubacka, psycholog.

- Często wystarczy siąść przy nich i słuchać. Potrzebują opowiedzieć o swoim życiu, o chorobie, o rodzinie. Czasem popłaczą, a czasem wspólnie się śmiejemy, gdy wspominają minione czasy. Często najlepszym lekarstwem okazuje się potrzymanie za rękę, okazanie czułości i cierpliwości - dodaje.

Wielu pensjonariuszy potrzebuje także pomocy rehabilitacyjnej. Przebyte choroby czy dolegliwości starcze sprawiają, że wiele osób boryka się z problemami w poruszaniu.

- Poprzez podstawowe zabiegi rehabilitacyjne staram się pomóc tym osobom zachować jak najdłużej sprawność fizyczną. Niektórzy potrzebują pomocy w zwyrodnieniach stawów, aby móc dalej poruszać się, choć z pomocą chodzików. Inni potrzebują ćwiczeń przynoszących ulgę podczas nieustannego leżenia w łóżku, jeszcze inni wymagają masaży zapobiegających odleżynom. To bardzo podstawowa pomoc, ale często przynosząca dużą ulgę w ich cierpieniu - podkreśla Wojciech Gawroński, rehabilitant.

Przy innym stole grupa pensjonariuszy wspólnie pracuje nad kolorowymi ozdobami. Terapia zajęciowa mi nie tylko pomóc im zagospodarować czas, ale także zintegrować oraz przywrócić wiele sprawności.

- Często wspólnie rysujemy, malujemy czy wykonujemy najprostsze ćwiczenia, które pozwalają usprawnić podstawowe czynności. Nasi podopieczni bardzo chętnie uczestniczą w tej formie terapii, bo tutaj możemy wspólnie poczuć się jak rodzina. Często opowiadamy o tym jak było kiedyś, gdy byli młodsi, wspólnie wspominamy dawne tradycje czy zwyczaje. To pozwala im choć na chwilę zapomnieć o ich starości i z radością powrócić w dawne czasy - opowiada Iwona Jońca, terapeuta zajęciowy.

Pierwsze, co słyszy przekraczając progi hospicjum o. Pio, to słowa modlitwy. Kilka starszych osób, niektóre już na wózkach, odmawia różaniec. Spokojnie bez pospiechu, z namysłem płyną kolejne zdrowaśki.

Do nich dołączają inni, ci leżący na łóżkach w pobliskich salach. Pomarszczone, często wykrzywione reumatyzmem dłonie, ściskają różańcową koronkę jakby to był największy skarb lub najpewniejsze lekarstwo na ból i chorobę.

W hospicjum pomaga także wielu wolontariuszy. Przychodzą, aby się wspólnie pomodlić, pomóc przy opiece nad najbardziej chorymi, by pobyć z nimi wspólnie.

- Często nie zauważamy, że nie tylko chorzy i starsi potrzebują nas, ale że my bardziej potrzebujemy ich, aby odkryć w sobie pokłady dobra i miłości miłosiernej. To właśnie pośród chorych można odkryć w sobie wiele z ewangelicznego samarytanina, który nie potrafi przejść obojętnie obok potrzebującego, nie okazując mu serca pełnego miłości i pomocnych dłoni. Czasem warto spróbować, jak smakuje praktyczne miłosierdzie - zachęca ks. M. Józefczyk.

Hospicjum parafialne   Hospicjum parafialne
Niosą pomoc potrzebującym
ks. Tomasz Lis /Foto Gość