Pomagają Żołnierzom Wyklętym

Marta Woynarowska

publikacja 18.09.2015 11:46

Wielkim marzeniem „Słowika” była własna łazienka. Niestety nie doczekał się jej.

Pomagają Żołnierzom Wyklętym Założyciele i członkowie nowej fundacji Marta Woynarowska /Foto Gość

– Z każdym rokiem grono Żołnierzy Wyklętych wykrusza się, dlatego postanowiliśmy pospieszyć im z pomocą, której wielu z nich bardzo potrzebuje – mówi Krystyna Frąszczak. – Tak jak oczekiwał jej kpt. Konrad Strycharczyk ps. „Słowik”, podkomendny oddziału mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”, mojego wujka.

W 68. rocznicę aresztowania „Zapory” i 76. wkroczenia wojsk sowieckich na tereny Polski w Zamku Tarnowskich w Dzikowie-Tarnobrzegu Krystyna Frąszczak ogłosiła powstanie Fundacji im. mjr. Hieronima Dekutowskiego. – Naszym zamiarem jest przede wszystkim pomoc żyjącym Żołnierzom Wyklętym i ich rodzinom, gdyż często znajdują się w bardzo trudnej sytuacji, zarówno ze względu na podeszły wiek, jak i niewystarczające dochody. Ich pragnienia są niejednokrotnie bardzo skromne i zwyczajnie ludzkie, jak choćby kpt. Strycharczyka, któremu udało się wymknąć UB i wyjechać do Szczecina, gdzie przez lata był śpiewakiem w Operetce Szczecińskiej oraz Operetki i Teatru Muzycznego w tym mieście. Mieszkał w starej czynszowej kamienicy, gdzie były tylko wspólne łazienki dla kilku mieszkań, a on bardzo pragnął mieć swoją. Niestety nie było go stać na remont i urządzenie jej.

„Słowik” zmarł przed dwoma miesiącami, ale żyją inni oczekujący wsparcia.

– Chcemy ułatwić im egzystencję w latach później jesieni życia – wyjaśnia Krystyna Frąszczak. – Poprzez remonty mieszkań, ewentualnie znalezienie stosownego dla nich nowego lokum i zapewnienie niezbędnej opieki medycznej i socjalnej. To jest cel nadrzędny. Ale naszym pragnieniem jest również stanie na straży pamięci Żołnierzy Niezłomnych poprzez organizowanie okolicznościowych uroczystości, wydarzeń o charakterze patriotycznym, kulturalnym, publikacje książek, do których chcemy zaprosić młodzież.   

Pomysł założenia fundacji dojrzewał parę lat, a bezpośrednim katalizatorem okazało się odnalezienie i zidentyfikowanie szczątków wuja pani Krystyny, spoczywającego przez lata w jednym z dołów śmierci na tzw. Łączce w wojskowej części Cmentarza Powązkowskiego w Warszawie.

Bliscy mjr. „Zapory” są w gronie rodzin 40 innych ofiar komunistycznego terroru, których udało się zidentyfikować dzięki badaniom prowadzonym ramach projektu „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944 – 1956” realizowanego wspólnie przez Instytut Pamięci Narodowej, Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Ministerstwo Sprawiedliwości. Pracami archeologicznymi kieruje dr hab. Krzysztofa Szwagrzyk, pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego. Badania, rozpoczęte 23 lipca 2012 r., objęły kwaterę na Łączce na warszawskich Powązkach. Identyfikacją szczątków wydobytych na Łączce zajmują się naukowcy zaangażowani w projekt „Polska Baza Genetyczna Ofiar Totalitaryzmów”, prowadzony na mocy porozumienia Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie oraz IPN – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Rodzina Hieronima Dekutowskiego dokument stwierdzający identyfikację jego szczątków odebrała 28 lutego 2012 r. w Belwederze. – Od tamtej pory wujek leży na półce i oczekuje wraz z innymi Wyklętymi na pogrzeb – mówi Krystyna Frąszczak – który odbędzie się 27 września tego roku na Powązkach w miejscu, gdzie powstał panteon. – O tym, że ciała pozostałych ofiar, nadal spoczywających w dołach na Łączce zostaną ekshumowane i godnie pochowane zapewnił nas Prezydent Rzeczypospolitej Andrzej Duda, podczas spotkania w środę16 września z przedstawicielami rodzin ofiar terroru komunistycznego oraz instytucji i środowisk zaangażowanych w ich odnalezienie i upamiętnienie na tzw. Łączce na Wojskowych Powązkach. Pan prezydent zaapelował również do rodzin, by poddawały się badaniom w celu pozyskania materiału genetycznego, gdyż niestety mimo, iż mamy wolną Polskę, wciąż w bliskich ofiar komunistów tkwi lęk – informuje Krystyna Frąszczak.

Hieronim Dekutowski, patron fundacji, jest symbolem tysięcy Żołnierzy Wyklętych, których spotkał ten sam los.

Tarnobrzeski bohater

Urodził się w Tarnobrzegu 24 września 1918 r. Mimo trudności materialnych zdołał ukończyć miejscowe Gimnazjum im. hetmana Jana Tarnowskiego, zdając egzamin maturalny w 1939 r. Podczas kampanii wrześniowej walczył jako ochotnik. W połowie października zdołał przedostać się na Węgry, skąd 24 listopada dotarł do Francji. Już w cztery dni później wstąpił do tworzącego się wojska polskiego, otrzymując przydział do Czwartego Pułku Piechoty jako strzelec. We Francji odbył szkolenie najpierw w Szkole Podoficerskiej Siódmej Kompanii Czwartego Pułku Piechoty, a następnie w Szkole Podchorążych Piechoty w Coëtquidan. W czasie kampanii francuskiej walczył w pobliży granicy szwajcarskiej. Po upadku Francji pod koniec czerwca 1940 r. wylądował w Anglii, gdzie wyraził chęć odbycia szkolenia dla cichociemnych. Do kraju – w okolice Wyszkowa – został zrzucony we wrześniu 1943 r. Otrzymał przydział do Inspektoratu Rejonowego „Kedywu” w Zamościu, a w styczniu 1944 r. do Inspektoratu Lublin–Puławy. Wobec represji stosowanych wobec żołnierzy Armii Krajowej po wejściu Armii Czerwonej, zdecydował się na rozwiązanie oddziału. Część żołnierzy jednak zakonspirował, by wraz z nimi przyłączyć się do antykomunistycznego podziemia. Został komendantem Zgrupowania Okręgów: Lubelskiego, Radomsko–Kieleckiego i Rzeszowskiego organizacji „Wolność i Niezawisłość”. Oddział nazwany od jego pseudonimu „Zaporczykami” miał na swoim koncie szereg udanych akcji uwolnienia więźniów przetrzymywanych przez UB. – Dekutowski zdał sobie sprawę, że dalsza walka nie ma sensu – mówi dr hab. Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega, jeden z członków założycieli fundacji. – Podjął więc decyzję o rozwiązaniu oddziału i opuszczeniu kraju, gdyż tylko w ten sposób mógł się uratować. Niestety zdrada mu to uniemożliwiła.

Pomagają Żołnierzom Wyklętym   Dekutowski podczas pobytu na zachodzie Europy www.hieronimdekutowski.pl  

Wraz z siedmioma kompanami został aresztowany z 15 na 16 września 1947 r. w Nysie, kiedy szykowali się do przekroczenia granicy państwa. „Zapora” posługiwał się fałszywymi dokumentami wystawionymi na nazwisko Mieczysław Piątek, syn Józefa, zamieszkały w Chrzanowie gm. Bełżyce. Od tego momentu zaczęła się dwuletnia kaźnia Dekutowskiego. Niekończące się niezwykle brutalne śledztwa, prowadzone przez por. Jerzego Kędziorę z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, por. Ludwika Borowskiego z Naczelnej Prokuratury Wojskowej oraz por. Eugeniusza Chimczaka z MBP, zamieniły go w strzępy człowieka. Kiedy pojawił się na procesie, który toczył się od 3 do 15 listopada 1948 r. nikt nie mógł rozpoznać w siwym, pogarbionym staruszku młodego zaledwie 30-letniego mężczyzny. Był bez zębów, wybitych w trakcie śledztwa, połamany nos, szczęki, żebra. Wraz z towarzyszami utrzymał najwyższy wymiar – karę śmierci. Wyrok został wykonany przez pluton egzekucyjny, którym dowodził st. sierż. Piotr Śmietański, w katowni na Mokotowie 7 marca 1947 r. o godz. 19.

 

Prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski, o którą zwróciła się do niego matka „Zapory” Maria Dekutowska. W prośbie pisała m.in. „Ten, w imię którego dzisiaj zwracam się z gorącą prośbą, po siedmiu latach odżył, w mojej wyobraźni i sercu. Przez ten okres czasu jego oblicza nie widziałam, a nawet już i pogodziłam się, że zginął w obronie narodu polskiego. Gdy ta wieść przybyła do mego domu, nade mną, jako 75–letnią staruszką, zawisł nieoczekiwanie śmiertelny cios, którego ja nie jestem w stanie przeżyć. Za wskazaniami dobrych ludzi, postanowiłam zwrócić się do Ciebie, Obywatelu Prezydencie, z gorącą prośbą, byś umożliwił mi, przed końcem mego życia, zobaczyć dziecko, o które ja, w okresie jak najcięższych zmagań naszego narodu, wypłakiwałam i wyczekiwałam na radosną wieść. Ta wiadomość równa jest dla mnie śmierci. Lecz wierzę głęboko, że o ile Opatrzność do tej pory go uchowała na powierzchni ziemi, to Obywatel Prezydent, w uwzględnieniu tych wszystkich okoliczności, uratuje mu życie, a tym samym da możność i mnie spokojniejszego zbliżania się do końca życia”. – Zabijając Dekutowskiego w mokotowskim więzieniu, i wrzucając jego ciało wraz z innymi zamordowanymi tego dnia „Zaporczykami”, postanowiono zabrać mu nawet godny chrześcijański pochówek – zauważa Tadeusz Zych.