Wypływać marzenia

ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 16/2015

publikacja 16.04.2015 00:00

Sport i życie. Gdy po raz pierwszy wkładał koszulkę z orłem na piersi, popłynęły łzy radości i wzruszenia. Można powiedzieć, że woda zmieniła jego życie. Najpierw był pech, teraz sportowe sukcesy osiągane na najważniejszych zawodach pływackich. Marzy, by posłuchać „Mazurka Dąbrowskiego” z najwyższego podium.

 Pływacka kadra Polski osób niepełnosprawnych Pływacka kadra Polski osób niepełnosprawnych
Archiwum prywatne

Pływać uwielbiał od dziecka, choć przed laty nie myślał, że właśnie ta dyscyplina poprowadzi go do wielkich sukcesów. Trudno dziś zliczyć wszystkie medale, jakie Jacek Czech wypływał w swojej karierze. Są wśród nich krążki z mistrzostw Europy i świata, choć – jak sam podkreśla – brakuje tych najważniejszych, złotych, i tych wywalczonych na paraolimpiadzie.

Naprzeciw losowi

Nie było mu łatwo rozpocząć treningi. Gdzieś tam w głowie siedział ten pamiętny skok do wody, który odebrał mu sprawność. – Miałem wtedy 18 lat, byłem w klasie maturalnej, to był letni wypad nad wodę – wspomina Jacek Czech z Wielowsi. Podczas pechowego skoku do jeziora uszkodził kręgosłup w części szyjnej. Kilka dni później była operacja, długie miesiące w szpitalu, żmudna rehabilitacja i tylko jeden cel: chodzenie. – Nie było łatwo, nie chciałem całe życie leżeć na łóżku i patrzeć w sufit.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.