Od bazioków z kotkami po śmiguśne dziady

ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 14/2015

publikacja 01.04.2015 00:00

– Na święta szykowało się najlepsze koszule, najpiękniejsze korale i nowe trzewiki. Każdy chciał podczas rezurekcji nieść obraz lub figurę. Rodzinnie siadało się do śniadania wielkanocnego, gdzie królowały żur, chrzan, kiełbasa i jaja. W poniedziałek żadna panna nie chciała być sucha – opowiada Stanisław Kutrzeba, regionalista spod Ostrowca.

 Lasowiaczki z Baranowa przekazują tradycje ludowe najmłodszym Lasowiaczki z Baranowa przekazują tradycje ludowe najmłodszym
ks Tomasz Lis /Foto Gość

Dziś wielkanocną palmę najczęściej kupujemy już w sklepie, podobnie ozdobne pisanki czy baranki wielkanocne. Coraz częściej zamiast tradycyjnych potraw do wielkanocnego koszyczka trafiają wszechobecny króliczek, czekoladowe jajko niespodzianka czy wylukrowana babka. Coraz bardziej odchodzimy od dawnych wielkanocnych tradycji, dając się ponieść komercji i zapominając, że w dawnych zwyczajach kryła się ludowość, ale zawarta była także chrześcijańska obrzędowość.

Palma dobra na wszystko

Według lasowiackiej tradycji z wielkanocną palmą wiązano w domu wiele obrzędów. – Dzisioj palmę kupujecie w sklepie abo na targu. Downi trza było zadbać przez cały rok, by zebrać i ususzyć piękne trawy czy zerwać zielono trzcinę. W czas trza było zerwać bazioki z kotkami, bo to było nojważniejsze w palmie – tłumaczy Anna Rzeszut, liderka baranowskich Lasowiaczek. – Potem robilimy kwiotki z papieru i bibuły. Nie było o to łatwo, kożdy kawołek był wykorzystany – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.