Sukces po śmierci

Marta Woynarowska

publikacja 10.03.2015 13:12

W Tarnobrzeskim Domu Kultury odbyła się uroczysta inauguracja obchodów Roku Mariana Ruzamskiego w Tarnobrzegu.

Sukces po śmierci Renata Domka i Tadeusz Zych otworzyli obchody Roku Mariana Ruzamskiego Marta Woynarowska /Foto Gość

Decyzją Rady Miasta Tarnobrzega obecny rok został ogłoszony Rokiem Mariana Ruzamskiego, wybitnego malarza, fraszkopisarza, erudyty. Podczas inauguracji w TDK Renata Domka, naczelnik Wydziału Promocji, Sportu i Kultury, przedstawiła program obchodów, w którym zawarte zostały propozycje skierowane do wszystkich mieszkańców miasta – od najmłodszych po najstarszych. – Ponieważ poznanie artysty należałoby zacząć od zaprezentowania jego twórczości, stąd pierwszym i chyba jednym z najważniejszych wydarzeń tego roku będzie wystawa jego prac, która pod koniec marca zostanie otwarta w zamku dzikowskim, siedzibie Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega – informowała naczelnik WPSiK.

Na Dni Tarnobrzega, które odbędą się w ostatni weekend maja, organizatorzy  zaplanowali finał konkursu na rysunek do fraszek autorstwa Mariana Ruzamskiego. – Propozycja skierowana jest do dzieci – wyjaśniała Renata Domka. – Najlepsze, najpiękniejsze prace zostaną zamieszczone jako ilustracje w wydaniu książkowym tych humorystycznych utworów malarza.

W okresie wakacyjnym odbędą się dwa plenery malarskie dla dzieci i młodzieży oraz międzynarodowy dla dorosłych artystów, których zadaniem będzie stworzenie prac inspirowanych spuścizną malarską Mariana Ruzamskiego.

Na jesień planowane są: spotkanie z reżyserem filmu przybliżającego postać malarza oraz promocja książki, stanowiącej zbiór rozproszonych pism artysty. Uroczyste zakończenie i podsumowanie Roku Mariana Ruzamskiego odbędzie się w grudniu.

Naczelnik WPSiK poinformowała ponadto, iż w ramach specjalnego suweniru będzie można nabyć okolicznościową monetę upamiętniającą obchody.

Podczas inauguracji głos zabrał także Tadeusz Zych, prezes Tarnobrzeskiego Towarzystwa Historycznego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, które wnioskowało o ogłoszenie roku 2015 Rokiem Mariana Ruzamskiego. – Pragnę podkreślić, że moją wiedzę na temat Ruzamskiego i fascynację jego osobowością i twórczością zawdzięczam przede wszystkim śp. Alicji Pawlas-Oniskowej, córki doktorostwa Janiny i Eugeniusza Pawlasów, wielkich przyjaciół malarza – podkreślił T. Zych.

W swoim wystąpieniu przedstawił najważniejsze wydarzenia z życia malarza, który przyszedł na świat 2 lutego 1889 r. w Lipniku koło Bielska Białej. Jego matką była Wanda Eufrozyna Neuman z domu Plassiard. Ojciec Antoni w dwa lata po narodzinach młodszego syna zmienił nazwisko na Ruzamski, będące odwrotnością jego rodowej godności „Mazur”, do której dodał przyrostek „-ski”. Szkołę Powszechną przyszły malarz ukończył we Frysztaku, a następnie elitarne wówczas krakowskie Gimnazjum im. Jana III Sobieskiego. Po uzyskaniu matury w roku 1908 przestąpił szacowne mury Akademii Sztuk Pięknych, zreformowanej przez Juliana Fałata. Na swych profesorów wybrał Jacka Malczewskiego oraz Leona Wyczółkowskiego, z którym utrzymywał kontakty jeszcze w kilkanaście lat po zakończeniu studiów, o czym pisał w jednym z listów, informując jego adresata o kilkutygodniowym pobycie mistrza w Tarnobrzegu w roku 1924 i wspólnych wyprawach do Sandomierza i Baranowa Sandomierskiego uwiecznionych na obrazach. 

Równocześnie z nauką w ASP zapisał się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie studiował historię sztuki oraz prawo. Udział w konkursie zorganizowanym wiosną 1914 r. przez krakowskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych przyniósł mu zwycięstwo. Nagrodą było stypendium na wyjazd do Paryża. Pobyt nad Sekwaną pozwolił mu nie tylko na obcowanie z dziełami starych mistrzów, ale również z nowinkami malarskimi. Ze szczególnym upodobaniem kopiował dzieła z minionych epok w tym Tycjana oraz rokokowego malarza francuskiego Jean-Honoré Fragonarda, lubującego się w przedstawieniach fête galante. – Wyjazd do Paryża był dla młodego człowieka niezwykłym szczęściem – mówił T. Zych. – Zachowały się jego listy do rodziców, w których pisał, iż ciągle siedzi w Luwrze i kopiuje dzieła mistrzów. Ten zachwyt niestety nie trwał długo. Wybuch I wojny zmusił go, jako poddanego Austro-Węgier, do opuszczenia Paryża.

Sukces po śmierci   Symboliczny grób Mariana Ruzamskiego na cmentarzu parafialnym w Tarnobrzegu Marta Woynarowska /Foto Gość

Niestety powrót do Tarnobrzega okazał się wielce niefortunną decyzją, albowiem okupujący go dwukrotnie Rosjanie wywieźli go wraz z wieloma innymi mieszkańcami do Rosji jako jeńców cywilnych. Został osadzony w obozie w Charkowie. Pobyt w niewoli dotkliwie odbił się na zdrowiu Ruzamskiego, zwłaszcza psychicznym. Narastająca depresja doprowadziła do załamania psychicznego, co pozostawiło swój ślad już do końca życia artysty.

Po powrocie z zesłania w 1918 r. osiadł w Krakowie. Wybrał to miasto nieprzypadkowo, pragnął być bliżej życia artystycznego, chłonąć wszelkie nowinki, które trafiały tu szybciej niż do małego, prowincjonalnego miasteczka, jakim był Tarnobrzeg. To tutaj wypracował swój indywidualny styl, zrezygnował z farb olejnych na rzecz akwareli, pasteli oraz ołówka. Dzięki zwilżonemu uprzednio podłożu, na który kładł farby, uzyskiwał niepowtarzalne efekty. Powstałe wówczas liczne widoki Krakowa zyskały miano „krakowskiej mgiełki” i tej „mgiełce” pozostał wierny w dalszych latach twórczości, także w przypadku malowania portretów, które z czasem zaczęły zdobywać coraz więcej miejsca w jego twórczości. Ową „mgiełką” być może zainspirowała go Olga Boznańska, starsza o przeszło 20 lat koleżanka po fachu. Wymienia ją bowiem obok Ślewińskiego, Pankiewicza, Krzyżanowskiego, Turnera, Carriere’a, Daumiera jako artystkę mu najbliższą.

W 1922 r. przeniósł się do Lwowa, gdzie objął stanowisko starszego asystenta na Wydziale Architektury Politechniki Lwowskiej. Sześć lat później powrócił na stałe do Tarnobrzegu, gdzie oddawał się malarstwu, pisarstwu, a także życiu kulturalno-towarzyskiemu. Był częstym gościem w Pawlasówce, miejscu szczególnym dla Tarnobrzega, gdzie Janina Pawlas wraz z zaprzyjaźnionymi osobami stworzyła salon artystyczno-literacki.

Tadeusz Zych wspomniał również o związkach Ruzamskiego z tzw. Szczepem Rogate Serce, założonym w 1929 r. przez rzeźbiarza Stanisława Szukalskiego.   

Spokojne życie przerwała wojna. Zadenuncjowany w kwietniu 1943 r. na gestapo przez miejscowego volksdeutscha z podejrzeniem o pochodzenie żydowskie i homoseksualizm, trafił do KL Auschwitz. – Dziadosz to postać niezwykle koszmarna w historii Tarnobrzega, znana do dzisiaj, zwłaszcza jego starszym mieszkańcom – mówił T. Zych. – Doniósł na Ruzamskiego w ramach zemsty za to, że malarz odmówił wykonania jego portretu. Miał powiedzieć, że namaluje każdego, ale nie jego.

Artysta przeżył obóz w Auschwitz dzięki sztuce, nie przestawał bowiem malować, mimo iż groziła za to kara śmierci, oraz dzięki pomocy współwięźniów i niezmordowanej Janiny Pawlasowej, ślącej mu paczki, z którą połączyło go głębokie uczucie. Śladem po bliskości tych dwojga nieprzeciętnych osób jest zachowana korespondencja. Ruzamski zmarł 8 marca 1945 r. z wycieńczenia w obozie Bergen-Belsen. Przeżył marsz śmierci, w którym pędzono więźniów KL Auchwitz-Birkenau przez setki kilometrów do innych obozów, położonych dalej od linii frontu wschodniego.

W ten marsz zabrał ze sobą ukryte pod ubraniem rysunki wykonane w Auschwitz. – Trafiły one do rąk Janiny Pawlasowej w niezwykłych okolicznościach – opowiadał T. Zych. – Umierając, Ruzamski poprosił o ich ukrycie francuskiego prawnika, który zabrał je do Paryża. Tam spotkał się z innym prawnikiem Tadeuszem Jagoszewskim, który ukończył studia na Sorbonie dzięki pomocy państwa Pawlasów i doskonale znał Ruzamskiego. Rysunki trafiły do Tarnobrzega do Janiny Pawlas, która przekazała je w jakiś czas później do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Prace obozowe Mariana Ruzamskiego wzbudziły ogromne zainteresowanie i odbiły się szerokim echem po wielkiej wystawie „Kunst in Auschwitz” prezentowanej w Berlinie przed 10 laty. W tym roku w ramach obchodów 70. rocznicy wyzwolenia obozu KL Auschwitz-Birkenau w niemieckim Bundestagu została otwarta ekspozycja „Śmierć nie ma ostatniego słowa”, na której obok dzieł innych więźniów obozów koncentracyjnych wystawiony został autoportret Ruzamskiego.

– Dom rodzinny Mariana Ruzamskiego stoi do dzisiaj u zbiegu ulic Kościuszki i Szkolnej – dodał na zakończenie T. Zych. – Zmienił tylko wygląd zewnętrzny, został bowiem obity sidingiem, ale bryła zachowała się, podobnie jak stare piece wewnątrz.