Prawie dożywocie

Andrzej Capiga

|

Gość Sandomierski 09/2015

publikacja 26.02.2015 00:00

Z emerytowanym dyrektorem Aresztu Śledczego w Nisku ppłk. Sławomirem Luberą o tym, jak dobrze jest na wolności, rozmawia Andrzej Capiga.

Pożegnanie przez kolegów ze służby  więziennej (ppłk Sławomir Lubera pierwszy z lewej)  Pożegnanie przez kolegów ze służby więziennej (ppłk Sławomir Lubera pierwszy z lewej)
Archiwum Sławomira Lubery

Andrzej Capiga: Po 33 latach za kratkami jest Pan w końcu na wolności. Jakie to uczucie?

Sławomir Lubera: – Wolnością cieszę się niedługo, bo zaledwie miesiąc. Ze służbą więzienną pożegnałem się bowiem z końcem stycznia. Czuję się dobrze i nie tęsknię za pracą. Do tej ważnej dla mnie chwili przygotowywałem się prawie rok. Czas, by w końcu trochę odpocząć. Chociaż muszę przyznać, że moi koledzy różnie mi doradzali: jedni zachęcali, argumentując, że będę się mógł w pełni poświęcić rodzinie i swojemu hobby – łowiectwu, inni znowu stanowczo odradzali emeryturę, argumentując, że część znajomych na pewno się wtedy od mnie odwróci.

Czy to prawda, że był Pan najstarszy stażem dyrektorem więzienia w kraju?

To prawda. Od trzech lat. Przez kolegów byłem nawet nazywany dziekanem! Ale kiedy 1 listopada 1986 roku dyrektor okręgowy w Rzeszowie powierzył mi obowiązki naczelnika Aresztu Śledczego w Nisku, byłem z kolei, mając zaledwie 28 lat, najmłodszym dyrektorem więzienia w Polsce.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.