Sanatorium pod kominem

Marta Woynarowska

Za sprawą wystąpienia na sesji Rady Miasta radnego Witolda Zycha w Tarnobrzegu powstało wielkie zaskoczenie.

Sanatorium pod kominem

Otóż radny zaproponował rozpoczęcie poszukiwań wód siarczkowych na terenie miasta i wokół niego. Pomysłem natchnęła go oddalona o 40 km Lipa, która na nowo podjęła, rozpoczęte jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, starania o utworzenie w niej uzdrowiska na bazie wykorzystania wód siarczkowych.

To że siarka w okolicach Tarnobrzega jest, to rzecz pewna. Ale czy wody, tego nie wiadomo. Mają to w zamiarze radnego wyjaśnić specjalistyczne badania. Tylko czy ewentualna obecność wód siarczkowych wystarczy, by zbudować nad Jeziorem Tarnobrzeskim sanatorium, jak to sugerował Witold Zych? Wszak z ustawy o lecznictwie uzdrowiskowym jasno wynika, że musi być spełnionych kilka warunków, a jeden z nich to klimat o właściwościach leczniczych. Co jak co, ale o klimacie w Tarnobrzegu jako zbawiennym dla zdrowia trudno powiedzieć. Radny sugerował, że najlepszym miejscem na budowę sanatorium byłoby Jezioro Tarnobrzeskie. Owszem sztuczne, bo sztuczne, wszak Solina też nie jest naturalnym wytworem, lecz zbiornikiem wodnym zbudowanym przez człowieka, ale jest. Tylko, że tereny wokół jeziora raczej nie przypominają zdrojowych parków. Tuż pod nosem działa Specjalna Strefa Ekonomiczna, na jej obszarze powstają kolejne inwestycje, inne są rozbudowywane, no i niezmiennie od lat krajobraz „ozdabiają” kominy Zakładów Chemicznych „Siarkopol”, z których unosi się eteryczny, swojski zapach, dobrze znany wszystkim tarnobrzeżanom.

Niestety, wielkie posiarkowe wyrobisko od chwili jego zamknięcia rodziło same problemy. Najpierw co do sposobu jego zabezpieczenia, potem podczas budowy zbiornika, wyboru nazwy, która z Machowskiego została na wniosek poprzedniego prezydenta zamieniona na Jezioro Tarnobrzeskie, i w końcu największy zgryz – sposób wykorzystania i zagospodarowania akwenu i jego otoczenia. Kolejne władze miały swoje pomysły, mniej lub bardziej udane, zrealizowane lub pozostałe tylko na papierze. Ale zdecydowanie najdalej w swych propozycjach i najśmielej poszedł radny Witold Zych. Cóż, pożyjemy, zobaczymy. Kto wie, może doczekamy się kiedyś tablicy z napisem „Tarnobrzeg Zdrój”?