Balonem w stratosferę

ks. Tomasz Lis

publikacja 21.10.2014 19:03

Balon stratosferyczny wraz z kapsułą badawczą wystartował po raz pierwszy z Sandomierza. Pierwsza kosmiczna misja Łukasza Kondefera, ucznia gimnazjum katolickiego, była udana.

Start balonu stratosferycznego Start balonu stratosferycznego
Eksperyment Łukasza Kondefera
ks. Tomasz Lis /Foto Gość

- Moim marzeniem nie był sam lot balonu, lecz chciałem coś sprawdzić, przebadać, udowodnić. Szukałem czegoś, czego jeszcze nie robiono, bo podobnymi projektami zajmuje się Copernicus Project, który badał już w takich warunkach nasiona i drożdże - opowiada Łukasz Kondefer.

Start balonu to wynik kilku lat marzeń, skrupulatnie zdobywanej wiedzy oraz pomocy kilku życzliwych osób.

- Sam pomysł zrodził się dwa lata temu, gdy w Internecie zobaczyłem podobne eksperymenty. Pomyślałem, że i ja mógłbym coś takiego zrobić, bo od lat marzę o badaniu kosmosu. Już wcześniej wysyłałem balony z karteczkami informacyjnymi, ale żadna nie spotkała się z informacją zwrotną. Tutaj wiedziałem, że muszę tak skonstruować balon, aby on był swego rodzaju laboratorium naukowym - opowiada Łukasz.

Sam balon kupił w Internecie, bo wykonany jest on ze specjalnego tworzywa. Jednak kapsułę badawczą wykonał z pomocą rodziców.

- Kapsułę wykonałem ze styropianu. To świetny materiał, lekki i dobry izolator ciepła. Spadochron wykonaliśmy z mamą z poszycia zwykłego parasola, jak się okazało zdał egzamin wyśmienicie - dodaje z uśmiechem.

Do kapsuły badawczej, jako przedmiot eksperymentu włożył przepiórcze jajka, by przebadać czy wpływ temperatury, zmiany ciśnienia mają wpływ na późniejszą inkubację jaj. Cztery z nich naukowiec umieścił w środku kapsuły, a jedno na zewnątrz, na specjalnym wysięgniku. Dodatkowo znalazła się tam także kamera, która miała obserwować lot i eksperyment.

Start balonu odbył się 11 października. Jak tłumaczy młody naukowiec, wtedy panują najbardziej dogodne warunki do badania stratosfery.

Odnalezienie gondoli po tym, jak wróciła na ziemię zaplanował poprzez zamontowanie w niej odbiornika GPS. - W samym przedsięwzięciu pomogła mi grupa lokalna Strefa Nauki wraz z panem Pawłem Żerebiec. Datę startu wyznaczyliśmy na październik, bo wtedy odbywa się najwięcej takich eksperymentów.

- Aby balon mógł wystartować wpuściliśmy w niego około 1,8 metra sześciennego helu, to wystarczyło, aby unieść kapsułę ważącą około 600 gram. Miał on wtedy średnicę około 150 cm. Wystartował około 14.20 unosząc się z prędkością 6 metrów na sekundę. Na wysokość szczytową 32, 5 km wzniósł się po około 2 godzinach lotu. Panowała tam wtedy temperatura - 70 stopni Celsjusza i niestety baterie w kamerze się rozładowały nie mamy pełnego zapisu lotu. Na takie wysokości balon pękł i zaczęło się opadanie, które trwało około 20 minut - relacjonuje Łukasz Kondefer.

Jak wspominał spadochron wykonany z pomocą mamy zadziałał perfekcyjnie, bo kapsuła wylądowała bezpiecznie w miejscowości Kozice Dolne. Opadający obiekt zauważył rolnik orzący pole. - Jak nam opowiadał bał się do niego zbliżyć, jednak ciekawość zwyciężyła i odczytał komunikat na kapsule i zadzwonił do nas. Odebraliśmy ją od niego po 22 i od razu obejrzeliśmy nagrany przez kamerę film. Widoki zapierały dech w piersi. Byłem dumny z eksperymentu - podkreśla gimnazjalista.

Jajko znajdujące się na zewnątrz nie wytrzymało temperatury i zamarzło, jednak te w środku przetrwały eksperyment i zostały oddane do inkubacji. - Wynik poznamy około 28 października, bo wtedy przewidziany jest ewentualny wyląg piskląt. Żołędzie zasadzę na wiosnę i będę obserwował ich kiełkowanie i wzrost. Cieszę się także z efektu zastosowania w kapsule chlorku wapnia, który skutecznie pochłaniał wilgoć, dzięki czemu szkło w kamerze nie zaparowało i film dobrze się nagrał. Jest to mój patent na zmiany wilgoci przy zmianach ciśnienia i temperatury - dodaje z dumą.

Po wylądowaniu kapsuły młody naukowiec już wiedział, co powinien udoskonalić w kolejnych lotach. - Moim marzeniem jest skonstruowanie kapsuły z urządzeniem pokładowym z zaprogramowana siecią neuronową, która dział indukcyjnie, czyli jak mózg człowieka, tylko w wielkim uproszczeniu. Ona mogłaby wykonać wiele zleconych badań. Planuje także konstrukcje rakiety badawczej, która poleciałaby na małą wysokość, jednego kilometra, ale z konkretnymi zadaniami. Ale to na razie plany. Na dzień dzisiejszy oczekuję efektów eksperymentu z tego lotu - podsumowuje Łukasz.