Tajemnicza wizyta

Andrzej Capiga

publikacja 01.05.2014 00:00

Czy kard. Karol Wojtyła, metropolita krakowski, dwa razy skrycie odwiedził Rudnik nad Sanem? Wierzą w to niektórzy mieszkańcy.

Niezwykła wizyta Niezwykła wizyta
Marian Pędlowski wierzy, iż Karol Wojtyła był w Rudniku
Andrzej Capiga / GN

Podstawą do wysnucia takiej hipotezy była jedna z audiencji papieża, podczas której powiedział: „Doskonale pamiętam Rudnik nad Sanem, bo na plebanii spędziłem noc, chroniąc się przed burzą. Byłem wtedy biskupem krakowskim i zatrzymaliśmy się na nocleg u miejscowego proboszcza”. Innym razem papież, gdy usłyszał od nieżyjącej już lokalnej poetki Genowefy Szast: „Ojcze Święty, ja przyjechałam z Polski, z małego Rudnika nad Sanem”, powiedział krótko: „Znam”.

Kierowca nie pamięta

Niestety wieloletni kierowca  kardynała Karola Wojtyły Józef Mucha nie pamiętał takiego zdarzenia, również w kronice parafialnej nie ma na ten temat żadnego wpisu. – Rozmawiałem z  Józefem Muchą; rzeczywiście, nie pamięta tego zdarzenia – twierdzi Marian Pędlowski, rudnicki regionalista. Józef Mucha był kierowcą Karola Wojtyły przez 16 lat, a więc od roku 1962, gdy ten był już biskupem pomocniczym, później metropolitą krakowskim. Przyznał, że wielokrotnie jeździł z kardynałem Karolem Wojtyłą trasą Lublin - Przemyśl i do wizyty w Rudniku mogło dojść podczas jednego z tych przejazdów. Przypuszcza jednak, że takie zdarzenie mogło mieć miejsce za czasów jego poprzednika, który zmarł w 2003 roku.

Jechał z Leżajska

Było to prawdopodobnie w połowie lat sześćdziesiątych. Marian Pędlowski razem z kolegą, Wiesławem Dybką, spróbowali ustalić dokładną datę tej wizyty. Wiadomo było bowiem, że pobyt wymusiła pogoda. Brakowało jednak punktu zaczepienia. Ustalili, iż 28 maja 1965 roku metropolita krakowski abp Karol Wojtyła przebywał w leżajskim sanktuarium. Pojawił się tam niespodziewanie rano. Odprawił cichą Mszę w kaplicy Matki Bożej. W kronice klasztoru zapisał: „Z serdecznym błogosławieństwem i prośbą o pamięć przed cudownym obrazem Matki Bożej. Pamięcią będę się starał odpłacić za pamięć, bo niełatwo zresztą zapomnieć Waszej Bazyliki”. Nie wiadomo było, skąd ówczesny arcybiskup przyjechał, czy bezpośrednio z Krakowa, czy był gdzieś wcześniej. Z Leżajska pojechał do Lublina. Z archiwum kurii w Krakowie Marian Pędlowski otrzymał następującą informację: „Niestety, w księdze czynności bpa. K. Wojtyły, ani w innych materiałach nie ma wzmianki o Jego pobycie w Rudniku. Jeśli miało to miejsce, to między 26 a 29 maja, w trakcie któregoś przejazdu”. Z przekazanej z archiwum kurii w Krakowie księgi czynności wynika, iż 27 maja wieczorem arcybiskup Karol Wojtyła był faktycznie w Przemyślu, a zatem, jadąc z powrotem do Lublina, zatrzymał się w Leżajsku. Jeśli burza była 26 lub 28 maja, potwierdzałoby to zasłyszany przekaz o niespodziewanej wizycie przyszłego papieża w Rudniku. Wiesław Dybka uzyskał informacje z krakowskiego oddziału IMGW o pogodzie w Rudniku 27 maja  1965 roku. Tego dnia nie zanotowano tutaj burzy (była zaś w Leżajsku), podobnie dzień później. Dopiero 29 maja w Rudniku wystąpiła potężna burza z gradem.

Mężczyzna z latarką

Czyżby więc ten trop był błędny? Marian Pędlowski  twierdzi, że nic nie jest jeszcze przesądzone.  Co więcej  w zapiskach wspomnianej już Genowefy Szast jest wiadomość, iż Karol Wojtyła, gdy był jeszcze metropolitą krakowskim, nocował na plebanii w Rudniku także w 1975 r., jadąc do Przemyśla. Na przeszkodzie w kontynuowaniu podróży stanęła wówczas silna mgła. Tak więc mamy i burzę, i mgłę oraz rok 1965 lub 1975.  „Śledztwo” jest kontynuowane. I są już nowe wątki… Stanisław Urbanik, mieszkaniec Rudnika nad Sanem, pamięta, że gdzieś w latach 1962- 1965, na przełomie września i października, wieczorem około godz. 20 szedł z kolegą Tadeuszem Osetkiem ul. Mickiewicza w kierunku cmentarza. Była niesamowicie gęsta mgła. Przed młynem szedł postawny mężczyzna z latarką, a za nim powolutku jechał samochód. – Mężczyzna w czarnym płaszczu podał mi rękę, mówiąc „Szczęść Boże”. Pytał, jak dojechać do plebanii. Jechali od Zamościa i Biłgoraja. Było późno i mgła, dlatego chcieli przenocować. Odpowiedziałem, że plebania jest bardzo blisko, zaledwie 40 metrów. Mężczyzna podziękował, obiecując że się będzie za nas modlił – wspomina Stanisław Urbanik. Na najbliższej Eucharystii ks. proboszcz Ludwik Hupkała wspomniał o tym wydarzeniu; powiedział że na plebanii nocował biskup krakowski Karol Wojtyła. Rano odprawił jeszcze Mszę św. i pojechał do Sandomierza.