Oazowy zawrót głowy

ks. Tomasz Lis

publikacja 09.07.2013 16:37

Przez kilkanaście dni młodzi ludzie spędzają wspólnie czas odpoczywając w pięknych miejscach, ale także modlą się, czytają i rozważają Pismo św. i co najważniejsze, formują swoje wnętrze.

Wakacje z oazą Wakacje z oazą
Animatorzy ze Skorodnego
ks. Tomasz Lis /GN

Wraz z rozpoczęciem wakacji na letni wypoczynek połączony z formacją duchową wyruszyły oazowe grupy. „Narodzić się na nowo”, to hasło obecnego roku formacyjnego Ruchu Światło – Życie. - Dla wielu osób wakacyjne rekolekcje są zwieńczeniem i niejako podsumowaniem roku formacyjnego, ale są również i takie osoby, które podczas wakacji dopiero zaczynają przygodę z Ruchem Światło – Życie. Rekolekcje są prowadzone w różnych grupach wiekowych, zaczynając od tzw. Dzieci Bożych, poprzez Oazę Nowej Drogi, Oazę Nowego Życia, po Oazę Rodzin. W tym roku podczas wakacji posługuje osiemdziesięciu animatorów, którzy przekazują swoim młodszym koleżankom i kolegom, to, czego sami do tej pory doświadczyli. Z wielką nadzieją patrzę na uczestników rekolekcji i gorąco się modlę, aby w ich sercach coraz mocniej paliła się lampa wiary, która oświeca ich kroki – podkreślał ks. Marek Kuliński, moderator diecezjalny ruchu.

Jedni dla drugich

Jedna z oazowych grup wypoczywa w samym sercu Bieszczad, w Skorodnem. Oaza Nowego Życia II stopnia, to młodzi ludzie z klas gimnazjum i liceum, rozważając historię wyjścia Izraelitów z Egiptu poszukują własnej drogi życia. – Ktoś może pytać, czemu wybieramy wyjazd oazowy, myśląc, że to takie nudne i jednostajne. Wcale nie! Inne wyjazdy może i mają moc atrakcji, ale one nie ubogacają, są tylko odpoczynkiem fizycznym, relaksem, a ja chciałam nabrać sił duchowych, umocnić się, bo ten rok nie był dla mnie łatwy i właśnie to dostaję tutaj. Tu odpoczywam duchowo – podkreśla Edyta Markowicz z Jeżowego.

Poza codziennymi zajęciami, które zawiera program oazowego wyjazdu jest wiele czasu na wyprawy w góry, spacery i leśne wyprawy. – Oazę trzeba przeżyć osobiście, aby się do niej przekonać. Choć czasem trzeba kogoś namówić na pierwszy wyjazd. Tak było w moim przypadku, a teraz wiem, że ten wspólny czas jest dla mnie skarbem. To tu poznałem jak wiele Bóg uczynił w moim życiu, jak bardzo Go potrzebuję, aby iść dalej, aby powstawać ze swoich słabości i trwać w przyjaźni z Nim – opowiada Grzegorz Buczek z Jeżowego.

Na każdej oazie kadrę wychowawczą stanowią animatorzy. Każdy z nich ma swoją grupę, którą się opiekuje i ją prowadzi. To oni wprowadzają młodszych w tajemnice Pisma św., liturgii a także czuwają nad codziennymi dyżurami w kuchni i ogólnym porządkiem w każdym ośrodku. – Jestem po raz pierwszy animatorką oazy II stopnia. Naszym zadaniem jest towarzyszeniem im. Oni już nie potrzebują, tak jak młodsi wychowawców, ale towarzyszy ich młodego życia. Ważne jest zatem świadectwo naszego życia, oni nie potrzebują słów, ale jasnych i klarownych przykładów jakim być, jak kształtować siebie, jak rozwijać relacje z Bogiem. My mamy im podać pomocną dłoń w tej wędrówce – wyjaśnia animatorka Aleksandra Machania z Gorzyc.

Jak u mamy, czyli szkoła życia

Oaza to wychowanie do wspólnoty, do bycia razem, jak w rodzinie. Tutaj każdy ma określone zadania, funkcje i jest za coś odpowiedzialny. Mimo, że jeszcze dość wcześnie i większość śpi, w kuchni już ruch. Trzeba przygotować śniadanie a potem obiad. To zadanie grupy gospodarczej. Trzeba pokroić chleb, wędlinę ułożyć na talerz, zagotować parówki no i wystawić najbardziej popularny dżem oazowy, bez niego nie byłoby śniadania. Gospodarczy muszą wyrobić się przed modlitwami.

W kaplicy poranny śpiew, tak na przebudzenie tych, co jeszcze drzemią. Potem wspólna Jutrznia i chwila na osobistą modlitwę. – Wielu wydaje się, że to takie nudne i jednostajne. Codzienny rytm oazy pomaga potem złapać dyscyplinę w ciągu roku i tak zaplanować dzień, aby na wszystko starczyło czasu – opowiada Edyta Markowicz.

Przy stole gwar. Kolejne kromki znikają z koszyka. Truskawkowy dżem znów jest hitem i smakuje jak nigdzie indziej. Po śniadaniu animatorzy wyznaczają kolejne zadania i losuje się „głośnego przyjaciela”. - Codziennie rano losujemy osobę, która staje się „głośnym przyjacielem”, czyli osobą, z którą spędzamy danego dnia dużo czasu. Razem siedzimy na posiłkach, idziemy na spacer. Poznajmy siebie nawzajem to pomaga potem w nawiązywaniu przyjaźni i znajomości i nie pozwala nam być samotną wyspą – z uśmiechem tłumaczy Klaudia Kawecka Zawichost, uczestniczka oazy w Olchowej.

Słychać strojenie gitar, ktoś do dużej sali wnosi bębenki, to znak, że czas na wspólny śpiew i „szkołę liturgii”, to wszystko ma przygotować do Mszy św., która zawsze jest w centrum każdego dnia. – Nie wszystko na oazie przychodzi łatwo. Ja mam problemy z Namiotem spotkania, ale za to bardzo lubię wspólny śpiew. Nie wiem jak to inni znoszą, bo podobno zamiast śpiewać to beczę, ale wyznaję zasadę, że kto fałszuje ten dwa razy lepiej się modli – przyznaje Grzegorz Buczek wchodząc na wspólny śpiew. Tak naprawdę śpiew, to czas wspólnej zabawy, bo prawie wszyscy w rytm muzyki klaszczą a nawet podskakują. Większość oazowych piosenek połączona jest z gestami, które pomagają wyrazić radość ze wspólnego wychwalania Boga.

Tymczasem w kuchni pełną parą idą przygotowania do obiadu. – U nas ziemniaki obierają chłopcy. Sami wybrali tę posługę i idzie im naprawdę nieźle. To takie przygotowanie do domowych zadań – z uśmiechem wyjaśnia Iwona Hebda, animatorka w Olchowej.

Boży czas

W samo południe zabrzmiały dzwonki. Mszę rozpoczyna śpiew „Przyjdź z pokłonem ludu Boży”. Na oazie każdy dzień, to pewna tajemnica … ale ta różańcowa. Na oazie w Olchowej rozważają tajemnicę ofiarowania Jezusa w świątyni. Pośród moderatorów dwóch księży neoprezbiterów, którzy dziś odprawiają oazowe prymicje, jest więc doniosłe kazanie, błogosławieństwo i prymicyjne obrazki. – Módlmy się, aby każdy z nas dobrze i odpowiedzialnie wybierał w swoim życiu drogi powołania i z Bożą pomocą je realizował – brzmi jedno z wezwań w modlitwie powszechnej.

Po obiedzie, w cieniu bieszczadzkiej lipy odbywa się spotkanie formacyjne. Pismo św. odkrywa tutaj swoje tajemnice. Każdy ma szansę powiedzcie, co dla niego ważne, a czego nie do końca rozumie. Pomocna ręka i doświadczenie animatora pomogą rozwiać młodzieńcze wątpliwości. To przygotowanie do wieczornego „Namiotu spotkania”, gdzie każdy ma szansę poszeptać do Jezusa o tym wszystkim, co ma w sercu. - Myślę, że naszym zadaniem jest przekazać, to, co sami otrzymaliśmy podczas naszej formacji. Każdy z nas ma do prowadzenia grupę, za którą jesteśmy odpowiedzialni, jesteśmy z nimi, prowadzimy spotkania, przerabiamy wspólnie konkretne zagadnienia, pomagamy im odkrywać piękno Boga i wartość, którą kryje każdy człowiek. Oaza daje nam poznać i odczuć bliskość Boga i to staramy się przekazać się naszym młodszym oazowiczom - Aneta Robak, pierwszy raz jako animatorka, posługuje na oazie w Wisłoku Wielkim.

Siłę oazowej młodości można poznać podczas pogodnych wieczorów. To istna skarbnica skeczów, wspólnych zabaw i tańców. – Heja smutasy! Teraz wspólnie tańczymy i śpiewamy, by pobudzić bieszczadzkie niedźwiedzie – zachęca jeden z prowadzących wspólną zabawę animatorów. Oazowy dzień gaśnie wraz z zachodzącym słońcem. Indywidualna modlitwa przez Najświętszym Sakramentem wycisza młodzieńcze serducha. - Zasypia świat piosenką kołysany – śpiewają na dobranoc Maryi.

Każdy dzień na oazie to rozważanie kolejnej tajemnicy z życia Jezusa i Maryi. Jest, więc i Zwiastowanie, Pasterka z Bożym Narodzeniem, wielkopiątkowa Droga krzyżowa i Zmartwychwstanie. Podsumowaniem oazy jest dzień wspólnoty, najczęściej zbiega się on z dniem, w którym przeżywane jest Zesłanie Ducha Świętego. – Wszyscy czekają na ten dzień, w którym spotykamy się z innymi grupami oazowymi. To takie wielkie wspólne święto. Przejmująca jest godzina świadectw, w której dzielimy się naszymi przeżyciami ze wspólnie spędzonego czasu – tłumaczy Dominik Broda.

To, co w sercu gra

- Najbardziej przeżyłam dzień, w którym przyjmowaliśmy Jezusa, jako Pana i Zbawiciela. Dzień wcześniej bardzo płakałam, ponieważ bałam się tego wydarzenia i rozmawiałam z wieloma osobami. Dzięki temu moje nastawienie zmieniło się. W momencie, kiedy przyjmowałam Pana Jezusa czułam wzruszenie, a podczas wieczornej adoracji byłam bardzo szczęśliwa, bo wiem, że Jezus przyjął moje zaproszenie – opowiada Kasia Sekuła.

- Na oazę przyjechałam, żeby bardziej zbliżyć się do Pana Boga i poznać nowych ludzi, by poczuć się w dobrej bezpiecznej rodzinnej atmosferze. Chcę dzięki tym rekolekcjom naprawić swoje relacje z rodziną – podkreśla Liwia Bereżańska.

- Tak wiele osób zostało postawionych na mojej drodze, każde spotkanie wniosło dużo dobrego w moje życie. Dziękuję, że mogłam odkrywać w drugim człowieku Boga i to jest wspaniałe uczucie – podkreśliła Milena Fietko.

- Początkowo jest trochę ciężko przyzwyczaić się do bycia poza domem, ale to szybko się zmienia, bo wszyscy tutaj stanowimy taką wielką rodzinę. Jedni drugim pomagają, gdy jest ciężko, można porozmawiać z animatorami. A wspólne wycieczki w góry i ciekawe miejsca pozwalają jeszcze bardziej być razem – mówi Wiola Sudala z Niska.

- Jestem już drugi raz na oazie. Ten czas bardzo wiele nas uczy. Przede wszystkim cierpliwości. Jest nas tutaj duża grupa, więc trzeba nauczyć się wzajemnego szacunku. Codzienne wspólne modlitwy uczą, że również przez cały rok mamy pamiętać o Bogu. Poza tym jest wiele wspaniałych wypraw, wycieczek, dlatego polecam oazę wszystkim, którzy chcą fajnie i wartościowo spędzić czas wakacji – podkreślał Paweł Marek z oazy w Wisłoku Wielkim.