Klimontowski ogród oliwny

Ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 49/2012

publikacja 06.12.2012 00:00

Religia. Prawie cztery wieki temu, gdy rozwijały się myśli reformackie, biali bracia dominikanie przybyli do Klimontowa strzec wiary. Założone wtedy Bractwo Różańcowe nieprzerwanie trwa do dziś jako duchowy bastion.

 Bogaty wystrój kościoła to zasługa fundatorów Ossolińskich Bogaty wystrój kościoła to zasługa fundatorów Ossolińskich
Ks. Tomasz Lis

Prawie jak dominikański habit na wzgórzu klimontowskim bieleje stary klasztor. Miejsce to wybrali sami zakonnicy, zaproszeni w te rejony przez Jana Zbigniewa Ossolińskiego. Umiejscowienie okazało się nieprzypadkowe. – Założeniem było, aby kościół był zauważalny, rozpoznawalny, wyeksponowany. Widok klasztoru z oddali był jak dzisiejszy billboard reklamowy. Informował, że tu są zakonnicy, że tutaj jest przestrzeń sakralna. Co ciekawe, widoczny jest sam kościół, klasztor jest niejako ukryty w cieniu świątyni – wyjaśnia ks. Andrzej Rusak, diecezjalny historyk sztuki. Dominikańskie konwenty w tamtym czasie były miejscami powrotów na łono Kościoła tych, którzy się wiary wyrzekli czy zaparli. – Były zazwyczaj poza miastem, zawsze otwarte, i to dla każdego, szczególnie dla zagubionych, szukających drogi powrotu lub pokutujących za odstępstwo – dodaje ks. A. Rusak. Można by powiedzieć, że taką pokutą lub symbolem powrotu do katolicyzmu stał się klimontowski klasztor dla samego fundatora, nawróconego z kalwinizmu, który szczególnie mocno propagowali przodkowie Jana Ossolińskiego, Hieronim.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.