Nowinki z Siedliska

Marta Woynarowska

publikacja 22.10.2012 20:46

Mimo nieprzyjemnej pogody, do Tarnobrzeskiego Domu Kultury przyszli wielbiciele Janusza Majewskiego, by poznać świat widziany zza filmowej kamery.

Nowinki z Siedliska Reżyser chętnie opowiadał o swojej pracy Marta Woynarowska/GN

Reżyser kilkudziesięciu filmów fabularnych, kilku seriali telewizyjnych, w tym „Królowej Bony” i uroczo ciepłego „Siedliska”, wystąpił tym razem w roli... pisarza. Przywiózł najnowszą swoją książkę „Zima w Siedlisku”, która ukazała się zaledwie przed trzema dniami. – Jest to kontynuacja „Siedliska” – powiedział Janusz Majewski – ale w zaskakującej formie. Szczegółów nie chciał zdradzić, by nie psuć przyjemności czytania i odkrywania kolejnych sekretów bohaterów. Chociaż tych ostatnich nieco ubędzie, albowiem...  – "Krzysztof odszedł nad ranem, nie odzyskawszy przytomności" – zacytował pierwsze zdanie powieści Piotr Duma, zastępca dyrektora Tarnobrzeskiego Domu Kultury, który miał przyjemność poprowadzić spotkanie. – Gdybym nie złapał bakcyla filmowego, z pewnością życie spędziłbym na pisaniu – zwierzył się autor „Małej matury”. – Pisanie jest chyba bardziej zgodne z moim charakterem niż reżyserowanie. Poza tym jest doskonałym panaceum na wszelkie dolegliwości, ratującym mnie przed koniecznością wizyt u lekarzy – żartował.

Reżyser dzielił się również swoimi spostrzeżeniami na temat kondycji współczesnego kina. – Mam jeden doskonały scenariusz – mówił – ale, niestety, prawdopodobnie nigdy nie uda mi się go zrealizować, koszty bowiem byłyby dość wysokie. A pieniędzy nikt mi nie da. Polski Instytut Sztuki Filmowej może pokryć tylko 50 proc., resztę należy znaleźć samemu. Mnie zaś chodzenie po bankach, firmach i proszenie o pieniądze zupełnie nie wychodzi. Nie krył również krytycyzmu co do wielu filmów, kręconych głównie przez młodych twórców, których część, w pogoni za sukcesem kasowym, coraz niżej ustawia sobie poprzeczkę. – Niestety, kino psieje – skonstatował. – Panoszą się w nim brzydota, zło, przemoc. Ale są na szczęście jednostki dające pewne nadzieje.

Wiele słów poświęcił również swojemu rodzinnemu miastu – Lwowowi, którego ciepłe i barwne wspomnienie zawarł w książce, a następnie filmie „Mała matura”. Projekcja wspomnianego obrazu zakończyła poniedziałkowy wieczór w TDK.