Kwiatowe akwarele i koncert odeskich artystów przeniosły widzów i słuchaczy w najwyższe wymiary sztuki.
W Muzeum Historycznym Miasta Tarnobrzega odbył się wernisaż wystawy prac Iwony Wyszatyckiej, który uświetnił występ znakomitych artystów z Odessy - Anastasji Listovskiej, pianistki, i Ilii Rybitskiy'ego, tenora. W programie znalazły się utwory muzyki dawnej (m.in. "Vittoria, Vittoria, mio core!" Giacoma Carissimiego), klasycznej, niektóre w wersji jazzowej (jak np. słynna bagatela "Dla Elizy" Ludwika van Beethovena) oraz ukraińskie pieśni i kompozycje, jak "Melodia" Myrosłava Skoryka.
Gorące podziękowania artystom złożyli I. Wyszatycka, malarka i muzeolożka, oraz Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega.
- Kwiaty są motywem, który w malarstwie jest obecny od średniowiecza po czasy współczesne. W wiekach średnich pełniły rolę symbolu, malarze holenderscy uczynili z nich swój znak rozpoznawczy, a w Polsce każdy, kto był w kościele ojców franciszkanów w Krakowie, zobaczył, co potrafi uczynić ręka mistrza takiego jak Stanisław Wyspiański. Pani Iwona kontynuuje to, co w historii malarstwa było, jest i, mam nadzieję, będzie obecne - zauważył T. Zych. - Dla mnie niezmiernie ważną rzeczą w malarstwie artystki jest przywracanie piękna.
Koncert rodzeństwa - Anastasji Listovskiej, pianistki, i Ilii Rybitskiy’ego, tenora. Marta Woynarowska /Foto GośćNa ekspozycji "Moje ogrody", jak sama nazwa wskazuje, znalazły się prace całkowicie zawładnięte przez kwiaty, ale kwiaty niecodzienne, takie, które rzadko już można spotkać w przydomowych ogrodach, wyparte bowiem zostały przez tuje i trawniki. Jak wyznała sama artystka, która z wykształcenia jest historykiem sztuki, przez 30 lat pracowała na stanowisku kustosza w Muzeum Mazowieckim w Płocku, następnie zaś jako wykładowczyni Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych w Warszawie, więc postanowiła powrócić do lat dziecięcych, kiedy wakacje, każdy wolny czas spędzała u swojej babci Heleny w Mrągowie.
Anastasia Listovska jest pianistką, absolwentką konserwatorium w Odessie. Marta Woynarowska /Foto Gość- Inspiracją dla cyklu "Moje ogrody", który powstał na przełomie marca i czerwca tego roku, był ogród mojej babci. Jest to swoisty powrót do dzieciństwa, a jednocześnie rozpoczęcie nowej przygody z nową dla mnie techniką, dodajmy dość trudną, czyli akwarelą. Operowałam bowiem dotychczas przede wszystkim pastelami, tworząc głównie pejzaże nadrealistyczne lub realistyczne, ale także abstrakcyjne, oraz zajmowałam się batikiem. W pewnym momencie stwierdziłam, że chyba nastał czas, aby zmierzyć się z akwarelą. Początkowo były to małe formaty, potem coraz większe. Cały czas szukałam jednak czegoś, co będzie moją indywidualną i niebanalną formą wypowiedzi - mówiła artystka. - Wymyśliłam więc sobie kwiaty, które na poły są naturalistyczne, na poły fantazyjne, trochę mi chwilami przypominają haftowane babcine makatki - dodała z uśmiechem. - Niemniej cykl jest w całości inspirowany pamięcią o ogrodach babci Heleny, która, jak się okazało. mocno utrwaliła się jako wspomnienie kolorowego i bardzo szczęśliwego dzieciństwa.
"Moje ogrody" Iwony Wyszatyckiej. Marta Woynarowska /Foto GośćNa wystawie prezentowanych jest kilkanaście bajecznie kolorowych, tak jak barwne mogą być tylko kwiaty, akwarel, zapełnionych setkami roślin. Niektóre są jak kwietne łąki, inne mocno zbite rabaty, jeszcze inne przywodzą na myśl zapomniane, a niegdyś popularne zielniki.
Uczestnicy wernisażu zgodnie podkreślali, że odnosili wrażenie jakby znaleźli się w bajkowym ogrodzie, pełnym kolorów i zapachów róż, dalii, maciejek, malw, łubinów, marcinków, floksów, aksamitek, komosy i... można by jeszcze długo wymieniać.
Kto chce poczuć zapach letniego ogrodu z dawnych lat, musi koniecznie wybrać się do Zamku Tarnowskich w Dzikowie i zanurzyć się w "Moich ogrodach" I. Wyszatyckiej.
Wystawa będzie czynna do 7 sierpnia.