Spotkania rozpoczęły się dziś w pracowni Adama Żelazki w Łążku Garncarskim.
Ich największą atrakcją będzie zapewne jutrzejsze plenerowe wypalanie w piecu węgierskim, którego dokona dr hab. Stanisław Brach z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie wraz z trzema swoimi studentami.
- Cechą charakterystyczną tego pieca jest to, że jest jednorazową konstrukcją, ponieważ po przeprowadzeniu wypału jest on rozbierany. Piec podpalany jest od góry, a cały proces trwa kilkanaście godzin. Żarzący się koks daje bardzo widowiskowe efekty, zwłaszcza po zmroku. Wysoka temperatura pozwala zaś na wypalanie ciekawej ceramiki - wyjaśnił S. Brach.
Trzydniowe garncarskie warsztaty poprowadzi 14 garncarzy, którzy przybyli z różnych stron Polski, w tym dwóch z Łążka Garcarskiego.
Gdyby nie pandemia, garncarskie spotkania odbywałyby się już po raz 15. Ich pomysł wyszedł od pracowników Muzeum Regionalnego w Janowie Lubelskim.
- Ich celem jest ożywienie tutejszego ośrodka garncarskiego. W Łążku Garncarskim, podobnie jaki w innych miejscowościach w Polsce, to artystyczne rękodzieło zaczęło szybko zanikać. Wykorzystaliśmy więc sytuację, że w Łążku żyli jeszcze starej daty garncarze, w tym Leon Żelazko czy Mateusz Startek, wyróżniony Nagrodą Oskara Kolberga, i próbowaliśmy ich namówić, by wrócili do swojego zawodu. Dostaliśmy również dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i Sztuki, z programu "Ginące zawody" - wspomina Barbara Nazarewicz, dyrektor Muzeum Regionalnego w Janowie Lubelskim.
Więcej w papierowym wydaniu "Gościa Sandomierskiego" (nr 27 na 11 lipca).