- Chciałbym jednocześnie, aby Dzień Ubogich stał się świętem wszystkich tych, którzy pomimo różnych trudności podejmują działania na rzecz biednych, niezaradnych życiowo, osób starszych, chorych i samotnych - mówił bp Krzysztof Nitkiewicz.
Obchody II Dnia Ubogich w diecezji sandomierskiej odbyły się w Rudniku nad Sanem. Rozpoczęła je Msza św. w kościele pw. Trójcy Świętej, której przewodniczył bp Nitkiewicz. Eucharystię koncelebrowali kapani z dekanatu i księża zaangażowani w działalność charytatywną. W modlitwie uczestniczyli bezdomni z sandomierskiego schroniska Caritas oraz osoby znajdujące się pod opieką socjalną innych placówek diecezjalnych, parafialnych i zakonnych. Obecni byli burmistrz Rudnika, starosta niżański oraz miejscowi parafianie.
Tegoroczny Światowy Dzień Ubogich przebiegał pod hasłem: "Biedak zawołał, a Pan go usłyszał" (Ps 34,7).
- Dzień ubogich jest takim budzeniem i prostowaniem sumienia. Świat, w którym żyjemy, wypłukuje bowiem z naszego człowieczeństwa to, co najpiękniejsze i szlachetne, przestawiając je na niewłaściwe tory. Niektórzy mówią w związku z tym o dehumanizacji człowieka i uczłowieczaniu zwierząt. Nie potrafimy się przed tym skutecznie bronić. Stąd dzisiejsza uroczystość ma duże znaczenie. Dobrze, że jej centralnym momentem jest Eucharystia. Syn Boży wyniósł aż do samego nieba nasze człowieczeństwo i nadal je uświęca, czyni piękniejszym. Bez Chrystusa materialne ubóstwo staje się jeszcze cięższe do zniesienia. Stąd Kościół nie może zrezygnować z mówienia o Nim w imię jakiejś politycznej poprawności. Mamy się troszczyć o duszę i ciało - mówił w homilii bp Nitkiewicz.
- Chciałbym jednocześnie, aby Dzień Ubogich stał się świętem wszystkich tych, którzy podejmują działania na rzecz biednych, niezaradnych życiowo, osób starszych, chorych i samotnych. Nie mam nic przeciwko temu, żeby się tym pochwalić od czasu do czasu, napisać na blogu, bo to może nawet zainspirować innych. Jednak powinniśmy bardziej ze sobą współdziałać, wspierać się nawzajem, informować o planach i zamiarach. Wtedy będzie można zrobić więcej, uniknąć niektórych błędów, nie mówiąc już o tym, że Kościół jest wspólnotą i powinien wypełniać wspólnotowo swoją misję - podkreślał kaznodzieja.
Po Mszy św. o swoim życiu i wyjściu z bezdomności opowiedział Mariusz Zduński. - Ponad 4 lata temu byłem narkomanem, hazardzistą, złodziejem i gangsterem. Nie liczyłem się z nikim, byłem bardzo agresywny i pełen zła. Żyjąc tak, niszczyłem swoje życie i moich bliskich. W końcu wylądowałem w więzieniu. Kiedy wyszedłem, okradłem wspólników, dlatego musiałem uciekać i ukrywać się. Dowiedziałem się, że źli ludzie grozili mojemu synowi. Wyjechałem do Francji i tam rozpoczął się mój proces nawrócenia, choć wtedy nie byłem tego świadomy, gdyż było we mnie nadal wiele zła. Wróciłem do Polski jako wrak człowieka. Bóg postawił wtedy na mojej drodze ludzi, którzy mi pomogli. Spędziłem kilka miesięcy w schronisku dla bezdomnych i tam odmieniłem swoje życie, odkrywając Boże miłosierdzie. Błagałem Boga o pomoc, byłem niegodny Jego miłości, jednak On mnie nie przekreślił. On dał mi szansę powrotu i uczynienia mojego życia normalnym. Dziś wiem, że to Bóg odmienił moje życie, nie wstydzę się tego powiedzieć, bo jest to mój obowiązek chrześcijański. Dziś mam już pracę, dom, rodzinę, ludzi, którzy mnie kochają, a w sercu wielką miłość do Pana Boga. Jestem tutaj, aby świadczyć o tym, aby głośno mówić, że Chrystus nie rezygnuje z nas, choćbyśmy daleko odeszli od Niego. On nas kocha wielką, niegasnącą miłością i jest to najwspanialsza rzecz, jaką możemy otrzymać - podkreślał pan Mariusz.
Następnie ubodzy oraz podopieczni i pracownicy instytucji wspomagających potrzebujących pomocy zostali zaproszeni przez bp. Nitkiewicza i dyrektora Caritas ks. Bogusława Pituchę na wspólny niedzielny obiad.