Czary w Spichlerzu

- W jego murach spędziłem trzydzieści lat - mówi Adam Wójcik-Łużycki.

I tym zdaniem rozpoczyna snucie opowieści o historii liczącego 175 lat Spichlerza, kiedyś obiektu gospodarczego wymysłowskiego folwarku hrabiów Tarnowskich, a od lat 90. ubiegłego wieku budynku muzealnego.

- Nie miałem planów, by taką książkę napisać - wyjawia Adam Wójcik-Łużycki. - Niemniej, jak wiadomo, w pewnym momencie niemal wszyscy pracownicy przeszli do zamku Tarnowskich w Dzikowie, który stał się główną siedzibą Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. Dzisiaj w Spichlerzu - Muzeum Polskiego Przemysłu Siarkowego - stałym pracownikiem jestem tylko ja. Któregoś dnia, kiedy byłem sam, przyszła chwila refleksji. Pomyślałem, że pracowało tu tak wiele osób, panował gwar, ruch, a teraz jestem sam. Ponieważ miałem akurat otwarty komputer, napisałem pierwsze zdanie: „W jego murach spędziłem trzydzieści lat życia”. I ono paradoksalnie skłoniło mnie do napisania książki „Spichlerz zaczarowany”. Jest to swoista epopeja. Zaczynaliśmy niemal od niczego, w czasach, kiedy Polska przechodziła dramatyczny czas transformacji gospodarczo-ustrojowej, gdy brakowało wszystkiego, a zwłaszcza pieniędzy, które pozwoliłyby na sprawniejsze i szybsze przeprowadzenie koniecznego remontu i adaptacji obiektu na cele muzealne - opowiada A. Wójcik-Łużycki. - Ponieważ byłem założycielem muzeum i jego pierwszym dyrektorem, dlatego przez moje ręce przeszła każda rzecz wykorzystana przy jego tworzeniu. Nie powinien zatem dziwić fakt, iż mam do niego ogromny sentyment i bardzo osobisty stosunek. Tworzenie placówki było wielkim wspólnym wysiłkiem zaledwie pięcioosobowej grupki osób. Dzięki ich zaangażowaniu i poświęceniu udało się zamiar zrealizować.

Ponieważ pamięć ludzka jest ulotna, tak jak i wydarzenia, wystawy, po których pozostaje tylko znikomy ślad, dlatego autor chciał chociaż ich cząstkę uratować od zapomnienia. Zawarł je w książce, którą czyta się jak pamiętnik, pozwalający przypomnieć sobie miniony czas.

Czary w Spichlerzu   Najnowsza książka to epopeja 175-letniego budynku Marta Woynarowska /Foto Gość

Autor przytacza historie lepiej lub mniej znane, albo całkowicie obce postronnym osobom, związane z tworzeniem muzeum, remontem Spichlerza, pracą muzealników od kuchni. Przypomina goszczące w jego murach osobistości świata nauki, jak profesorów Aleksandra Gieysztora, Alfreda Majewskiego, Tadeusza Chrzanowskiego, Feliksa Kiryka, Pawła Wieczorkiewicza oraz kultury, m.in. Zbigniewa Święcha, Leszka Mazana, Mieczysława Czumę. Wspomina nietuzinkowe imprezy kulturalne, występy najbardziej znanych polskich zespołów, jak No To Co, Skaldowie, Gang Marcela, wykonawców muzyki poważnej, m.in. Wandy Polańskiej, filharmoników krakowskich, kieleckich i rzeszowskich, także lwowskich, a nawet solistów Teatru Bolszoj i wiele innych frapujących wydarzeń, które rozegrały się w nim. Niewiele osób dzisiaj pamięta, iż muzeum posiadało własną pracownię konserwatorską, świadcząca usługi również na zewnątrz, a także drukarnię offsetową.

- Tu działy się rzeczy naprawdę niezwykłe, a skoro tak- miejsce to musi być zaczarowane. I tak zrodził się tytuł „Spichlerz zaczarowany” - wyjawia Adam Wójcik-Łużycki.

Czary w Spichlerzu   Kiedy widzi się taki obraz, jak nie wierzyć w czary? Marta Woynarowska /Foto Gość

W książce czytelnik znajdzie także frapującą historię samego obiektu, będącego jedynym reliktem folwarku Wymysłów, istniejącego od połowy XVII w. Autorem projektu Spichlerza był ówczesny dziedzic Dzikowa Jan Bogdan Tarnowski, syn Walerii i Jana Feliksa, założycieli kolekcji dzikowskiej. W trakcie remontu zbadany został m.in. stan drewnianych elementów konstrukcji. - Okazało się, że wszystkie są w bardzo dobrym stanie i nie było konieczności wymiany. Dlatego wielką wartością obiektu są oryginalne, zachowane drewniane stropy. Ponadto w trakcie badań wyszło, iż belki ramowe biegnące wokół były zrobione z drewna drzew, które w chwili ścięcia liczyły sobie kilkaset lat i zasadzone były mniej więcej w czasach panowania Kazimierza Odnowiciela. Liczyły sobie zatem niewiele mniej lat niż państwo polskie - mówi A. Wójcik-Łużycki. - Ta książka jest prezentem dla Spichlerza, leciwego jubilata, który - jak się wydaje - lata świetności ma już za sobą - dodaje z nostalgicznym uśmiechem autor.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..