Nad Jeziorem Tarnobrzeskim rozlokowali się miłośnicy broni czarno-prochowej.
– Pomysł powstał w trakcie realizacji projektu zakładającego tworzenie żywych lekcji historii – wyjaśnia Jacek Kmuk z Oddziału Najemnego Katana Tarnobrzeg, grupy rekonstrukcyjnej zainspirowanej przeszłością Japonii. – O historii mówi się w telewizji, pisze w książkach, internecie. Można ją też zobaczyć w muzeach, ale najczęściej nie da się jej dotknąć. Dlatego stwierdziliśmy, że warto zorganizować imprezę, w czasie której każdy będzie mógł dotknąć przeszłość, czyli historyczne stroje, broń palną z danej epoki.
I z tej możliwości mógł skorzystać każdy, kto wybrał się nad Jezioro Tarnobrzeskie. A że niedzielna pogoda była idealna na plażowanie i kąpiele, toteż brzegi akwenu zaległy tłumy wypoczywających, z których wielu zainteresowało się dziwnie ubranymi paniami i panami.
– Zorganizowaliśmy dzisiaj pierwszy zjazd miłośników broni czarno-prochowej – mówi Jacek Kmuk. – Przyjechali pasjonaci z różnych stron, są przedstawiciele z Lublina, Kielc oraz Podkarpacia. W przyszłym roku postawiliśmy, że zorganizujemy podobną imprezę, ale już na skalę ogólnopolską i z większym rozmachem.
Replika muszkietu Marta Woynarowska /Foto Gość
Uczestnicy spotkania to także doskonali znawcy historii broni czarno-prochowej. – Początki tego rodzaju uzbrojenia wiążą się z wynalezieniem czarnego prochu przez Chińczyków. Oni też siłą rzeczy jako pierwsi skonstruowali broń na proch – informuje Sławomir Wybranowski z Lublina. – Proch czarny, zwany także dymnym z uwagi na to, że po wystrzale powstaje dużo dymu, bardzo szybko się spala. Dużo szybciej od współczesnego bezdymnego, ale paradoksalnie jest znacznie słabszy od dzisiejszego. Z broni czarno-prochowej zrezygnowano, gdyż uważano, że proch jest niestabilny, zbyt wrażliwy na wilgoć. My się jednak chętnie bawimy tym uzbrojeniem, zwłaszcza że po zmianie prawa nie ma obowiązku posiadania pozwolenia na broń czarno-prochową. W Europie pojawiła się pod koniec XII w. Były to prymitywne rodzaje armat, broni krótkiej. W źródłach historycznych można odnaleźć wzmianki, iż za pomocą prochu były wystrzeliwane strzały, a nie kule kamienne.
Z czasem broń czarno-prochowa coraz bardziej ewaluowała, zarówno ciężka, czyli armaty, jak i ręczna. Zasadnicze zmiany przyniosła wojna secesyjna w Stanach Zjednoczonych.
– Przywiozłem ze sobą mercedesa wśród broni odprzodowej, czyli ładowanej z przodu. Jest to karabin Withworth, produkowany w Wielkiej Brytanii – mówi Sławomir Wybranowski. – Jego lufa ma sześciokątny przekrój wewnątrz, strzelano pociskami sześciobocznymi, co zabezpieczało przed zerwaniem gwintu. Była to broń bardzo celna, mająca zasięg do nawet 1 km. W USA są specjalne strzelnice, gdzie można ćwiczyć, u nas niestety ich brakuje. Chociaż podobno istnieje takowa w Nowej Dębie. Karabin Withworth używany był przez konfederatów oraz naszych powstańców styczniowych, o czym świadczą odnajdywane pociski.
Wypłukiwanie złota Marta Woynarowska /Foto Gość
Organizatorzy zjazdu, mając na względzie osoby o nieco mniej militarystycznych zamiłowaniach, zaprosili grupę poszukiwaczy złota.
– Przyjechaliśmy z Kielc oraz Jasła. Od kilku lat zajmujemy się pokazami poszukiwania złota uczestnicząc w różnego rodzaju wydarzeniach w tym także w nieodległych Kurozwękach, gdzie odbywa się cykliczna impreza „Dziki Zachód w Kurozwękach” – wyjaśnia Andrzej Jędrychowski. – Ponieważ w Polsce jest właściwie tylko jedno miejsce – Złotoryja, gdzie można znaleźć złoto, ale bynajmniej nie bryłki, a bardziej w formie piasku, dlatego posikujemy się swoimi zasobami. Mamy maleńkie kawałeczki kruszcu wielkości główki od szpilki. Wsypujemy do piasku, a następnie wypłukujemy stopniowo w specjalnych miskach. Ponieważ złoto jest cięższe, dlatego opada na dno, a piasek specjalnymi ruchami stopniowo jest wypłukiwany.