Kilkanaście tysięcy osób przeszło ulicami sześciu miast naszej diecezji wspólnie kolędując oraz składając duchowe dary przy żłóbku Króla nad Królami.
Kilka lat temu zorganizowano pierwszy Orszak Trzech Króli, mimo sceptycznych ocen, pomysł chwycił. Dziś prawie w każdym większym mieście w dzień Objawienia Pańskiego rzesze wychodzą na ulice, by wspólnie spędzić czas na kolędowaniu przy betlejemskiej szopce.
Mieszkańcy Sandomierza po raz pierwszy włączyli się w „królewską akcję”. Myślę, że jak najbardziej pasującą do historii królewskiego miasta, jak nazywany jest Sandomierz. Stojąc na Rynku Starego Miasta przychodziła refleksja, ilu królów i sławnych rycerzy, właśnie w tym mieście, ubranych w ciężkie, odświętne zbroje, zsiadało z koni i klękało przed Bożą Dzieciną.
Aż przypominały się słowa kolędy: „Bóg się rodzi, moc truchleje”, rzeczywiście ludzka moc truchleje przy maleńkim Bożym Synu. Współcześni Trzej Królowie także klęknęli i złożyli symboliczne dary.
Koło sandomierskiej szopki uzbierała się cała gromadka dzieci w królewskich koronach. Trudno było znaleźć miejsce dla samych monarchów, aby mogli podejść i pokłonić się Bożemu Dziecięciu. Maluchy świetnie na pamięć znały i nuciły śpiewane przez wszystkich kolędy a potem wystawiły misyjne jasełka.
Wspaniały czas wspólnego świętowania, każdy uśmiechnięty, zadowolony, nie narzekający, pełen optymizmu. Widać, że wędrowanie ku Bogu jednoczy. Na Orszaku nikt nie szedł sam. Jedni obok drugich śpiewając i dyskutując. Po prostu jedna rodzina, która idzie w odwiedziny do bliskich radujących się narodzinami Nowego Życia.
Jednak gdy tylko kończyło się świętowanie, nie brakowało głosów gdzieś z opłotkowych ulic lub szorstkiej krytyki zasłyszanej niechcący podczas powrotu do domu. I po co to wszystko? A czemu taki rejwach robić w środku miasta? Odstraszają turystów?
Dwa tysiące lat temu, też ktoś się obawiał małego Dziecięcia, też krytykował cały „szum”, który zrodził się wokół Niego. Użył siły, aby zniwelować zagrożenie dla swojej władzy. I dziś nie brakuje tych, którzy obawiają się siły miłości przychodzącego Boga. A my, co mamy robić, po jakiej stronie stanąć? Myślę, że po stronie króli. Trzeba jak oni, wziąć swój dar i ponieść do ubogiego żłóbka i podarować serce dla Bożego Syna, mimo, że inni krytykują, narzekają i zawsze będą malkontentami. Nie dajmy odebrać sobie radości z faktu, że Król jest między nami.