Półtora wieku temu szybko zwoływane, słabo uzbrojone oddziały powstańców po raz kolejny upomniały się o niepodległość ojczyzny. Dziś stajemy nad mogiłami powstańców, poznajemy ich sylwetki, śledzimy bojowe szlaki. Czy jest to tylko wspominanie czy narodowa lekcja?
Wiele osób chce wmówić nam, że było niepotrzebne, że kolejne pokolenie Polaków niepotrzebnie rozlało krew, walcząc o wolność. Uczestnicząc w kolejnych obchodach przypominających powstanie styczniowe, zastanawiam się, czy w ogóle można mówić, że ktoś niepotrzebnie walczy lub przelewa krew o wolność?
Przy tej rocznicy, zamiast chylić czapki przed bohaterami tamtych czasów, zaczynamy typowo polską polemikę, czy było coś potrzebne. Zamiast podziwiać, poddajemy krytyce. Zamiast czerpać wzory, staramy się opiniować i dyskutować.
Półtora wieku temu nie było im łatwo. Nie miał nawet kto podjąć się odpowiedzialności dowodzenia, które przechodziło z rąk do rąk. Oczekiwana pomoc czy nawet poparcie z zagranicy nie nadchodziły. Za to kolejne pułki carskich wojsk rozbijały pojedyncze oddziały, tłumiąc powstańczy entuzjazm.
W Słupczy na kolejny Marsz Szlakiem Pułwiaków zgłosiło się 250 ochotników, by w śniegu po pas przemierzyć powstańczą trasę. Mimo że półtora wieku temu młodzi studenci z Puław wraz z Adamem Chmielowskim ponieśli klęskę, ich pamięć trwa w młodych sercach sandomierskich Strzelców.
Podobny marsz, tym razem śladami gen. M. Langiewicza, prowadzą świętokrzyscy przewodnicy po Jodłowej Puszczy. Z roku na rok przybywa ochotników nie tylko z Nowej Słupi, ale z całego regionu.
Hrabia Tarnowski, nie zważając na status społeczny, stanął między innymi powstańcami, opuszczając tarnobrzeski pałac, aby – mimo nikłych szans – walczyć o utraconą niepodległość.
W epoce, gdy wielu stara się podkreślać ideę „globalnej wioski”, w której tradycje, kultura i historia nie mają mieć znaczenia, dobrze, że nadszedł czas powstańczych bohaterów. Młodzi poznają tych, którzy za przywrócenie nazwy "Polska", jej kultury, języka i tradycji gotowi byli poświęcić młodość, plany życiowe i to, co najcenniejsze.
Dobrze, że trwa ta lekcja historii, trzeba i dziś dumnie podnieść polski sztandar nie tylko z okazji narodowego meczu, ale by wspomnieć wielkich bohaterów naszej wolności.