Drogowskazy ku wieczności

ks. Grzegorz Słodkowski

|

Gość Sandomierski 43/2023

publikacja 26.10.2023 00:00

Śmierć – wszechmocna, kładąca kres życiu człowieka. Opisywana jest piórem, pędzlem i dłutem, także muzyką.

Portret trumienny szlachcica z Obrazowa. Portret trumienny szlachcica z Obrazowa.
Archiwum Muzeum Diecezjalnego

Te wszystkie środki wyrazu nie tylko mają uświadamiać żyjącym, że są śmiertelni, lecz także kierować ich spojrzenia ku wieczności – prawdziwemu i ostatecznemu celowi ludzkiej egzystencji – mówi dr Urszula Stępień, kustosz Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu.

Nieuchronność śmierci i czekającego za jej progiem boskiego sądu towarzyszyła życiu chrześcijańskiemu każdej epoki. Od czasów średniowiecza akt śmierci stał się nie tylko ostatnią, ale także najbardziej uroczystą ceremonią w życiu człowieka. Pojawiła się wówczas ascetyczna literatura dotycząca nauki chrześcijańskiego umierania: ars bene moriendi, zawierająca wskazówki dla samego umierającego, a także towarzyszących mu osób. Podręczniki te, a także obecność kapłanów – przewodników duchowych – uczyniły z godziny konania quasi liturgiczną ceremonię, w której umierający żegnał się ze światem, zwracał swe myśli ku Bogu i wieczności.

– Sztuka kościelna przypominała wiernym o śmierci nie tylko za pośrednictwem wizerunku śmierci pod postacią szkieletu czy czaszki. W sztuce pojawiają się także wyobrażenia łączące scenę śmierci z modlitwą wstawienniczą Matki Boskiej czy orędownictwem Chrystusa u Boga Ojca. Zmarłemu towarzyszy krzyż Chrystusa, który jest kluczem do bramy niebios, śmierć Jezusa otwiera zbawienie i zmartwychwstanie. Na obrazach przedstawiano także pośmiertną wędrówkę dusz, którym towarzyszą cztery rzeczy ostateczne: śmierć, sąd, piekło i niebo – wyjaśnia U. Stępień. Podkreśla, że w zbiorach sandomierskiego Muzeum Diecezjalnego znajdują się liczne zabytki, które powstały na gruncie szlacheckiej obyczajowości pogrzebowej Rzeczypospolitej XVII i XVIII w. Używane podczas pogrzebu symbole, atrybuty i emblematy śmierci, zgodnie ze słowami Vanitas vanitatum et omnia vanitas (Marność nad marnościami i wszystko marność), budowały we wnętrzu świątyni atmosferę religijno-wanitatywną. – Warto zwrócić uwagę na kolekcję portretów trumiennych, jeden z materialnych rekwizytów, które tworzyły niegdyś oprawę castrum doloris (zamek boleści, miejsce smutku), w rozbudowanym, trwającym nieraz wiele dni sarmackim ceremoniale pogrzebowym. Portret, umieszczony na naczółku trumny, unaoczniał obecność zmarłego w uroczystości pogrzebowej. Portrety trumienne, zazwyczaj malowane na blasze, ukazują popiersie postaci, lekko zwrócone w bok, spoglądające na nas, a jednocześnie gdzieś w przestrzeń, dużymi, wyrazistymi oczami – tłumaczy kustosz muzeum. Dodaje, że portrety trumienne ukazują człowieka w blasku świeckich godności, a jednocześnie oczekującego na przyjęcie do życia wiecznego. – Przedstawiają szlachciców z podgoloną głową, fryzurą podciętą według „polskiej maniery”, sumiastymi wąsiskami, odzianych w żupany i delie z futrzanymi kołnierzami. Mają zazwyczaj oficjalny, reprezentacyjny charakter. W kolekcji znajduje się jeden portret szlachcianki z rodziny herbu Dąbrowa, zmarłej w 1698 r. Namalowany jest na dwóch kawałkach drewna, co może wskazywać, że stanowił integralną część naczółka trumny – mówi U. Stępień i dodaje, że interesujące jest znajdujące się w zbiorach muzeum malowane epitafium przedstawiające Chrystusa Ukrzyżowanego, u którego stóp klęczy troje dzieci w białych szatach. Poświęcone jest dzieciom zmarłym w jednym czasie – 5 kwietnia 1704 r., zapewne wskutek epidemii.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.