Pasterz niezłomny

Andrzej Capiga

|

Gość Sandomierski 34/2017

publikacja 24.08.2017 00:00

Jego biskupim zawołaniem jest „Chrystus zwycięża!”. Całe kapłańskie życie bp. Edwarda Frankowskiego to potwierdza.

▼	Jubileusz wśród swoich. ▼ Jubileusz wśród swoich.
Andrzej Capiga /Foto Gość

Dla mieszkańców Polski południowo-wschodniej, w tym szczególnie Stalowej Woli, ks. Edward Frankowski był tym, kim dla Warszawy był ks. Jerzy Popiełuszko, a dla Gdańska ks. Henryk Jankowski. W dniu rozpoczęcia stanu wojennego ks. Edward Frankowski został nawet oficjalnie poinformowany o otrzymaniu „zaocznego wyroku śmierci”. – W czasie procesu toruńskiego Grzegorz Piotrowski, dowodzący akcją zamordowania ks. J. Popiełuszki, zeznał: „Tydzień miałem tak zaabsorbowany, byłem z delegacją zagraniczną, miałem wyjazdy w teren. Wtedy uzyskałem informację od swoich informatorów o wyjeździe Popiełuszki do Bydgoszczy.(...) Poinformowano mnie też o jego wyjeździe do Stalowej Woli na zaproszenie ks. Frankowskiego, osoby podobnego typu, znanego z nielegalnego budowania kościołów”. Według „zapasowego” planu SB, ks. Jerzy Popiełuszko miał zginąć właśnie w rejonie Stalowej Woli. Ks. Edward Frankowski był też na liście księży, którzy mieli „zamilknąć” – mówi Joanna Kopacz, doktorantka WNS KUL w Lublinie.

Dostępne jest 43% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.