Latający misjonarz

ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 32/2017

publikacja 10.08.2017 00:00

Chcąc dotrzeć do swoich parafian, musi pokonywać duże odległości, spore wzniesienia i rwące potoki. Najczęściej idzie pieszo lub jedzie konno. Ostatnio również lata motolotnią.

Misjonarz przybywa prosto z nieba. Misjonarz przybywa prosto z nieba.
archiwum ks. Wiesława Podgórskiego

Moja misja to właściwie dwie odrębne placówki rozłożone na obszarze dwóch gmin. Pierwsza to misja św. Jerzego w La Unión, druga – misja św. Pawła w Pueblo Nuevo. Ktoś pomyśli – dlaczego aż dwie? Brak księży i misjonarzy sprawia, że musimy posługiwać na obszarach, gdzie pracy jest na przynajmniej dwie osoby – opowiada ks. Wiesław Podgórski. Do Ekwadoru przybył osiem lat temu. Trafił tu niemal bezpośrednio z misji w Czadzie. Choroba nie pozwoliła mu kontynuować rozpoczętej posługi. – Do mojej misji należy 47 wspólnot, czyli wiosek rozsianych na dość dużym terytorium, które swoim krajobrazem przypominają nasze Bieszczady. Jest to górzysty teren, na którym żyje dość biedna ludność, pracująca najczęściej u właścicieli dużych farm bydła – dodaje misjonarz.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.