Lody na ciekłym azocie

Andrzej Capiga Andrzej Capiga

publikacja 23.06.2017 13:59

Kilkanaście kolorowych food trucków przejechało ulicami Stalowej Woli.

Uliczne jedzenie Uliczne jedzenie
Roland Levai przy swoim food trucku
Andrzej Capiga /Foto Gość

Pomysł na food trucki narodził się z pasji ludzi, którzy chcą sobie pogotować w domu. Większości nie są to zawodowi kucharze. Niektórzy podróżowali po świecie i stamtąd przywieźli ciekawe pomysły.

- Food truckami objeżdżamy mniejsze miasta i miejscowości, by propagować tzw. street food, czyli jedzenie na ulicy. Przekonujemy ludzi, iż nie są to barowozy z lat dziewięćdziesiątych, gdzie serwowano niewiadomego pochodzenia kaszankę czy karkówkę, lecz dobrej jakości produkty przegotowywane na bieżąco. Wszystko jest mega świeże i smaczne - wyjaśnia Jarosław Binkowski z organizacji Food Trucki, który sam prowadzi cztery uliczne kuchnie.

Uliczne jedzenie   Uliczne jedzenie
Kilkanaście food trucków przejechało ulicami miasta
Andrzej Capiga /Foto Gość
W Polsce jest około 400 food trucków, najwięcej w Warszawie, w większości oferujące burgery. Coraz więcej jest jednak kucharzy serwujących oryginalne potrawy na przykład tybetańskie pierożki na parze, węgierskie langosze, smażone batony czy lody na ciekłym azocie.

Jednym z food trucków przyjechał Węgier Roland Levai, który na co dzień mieszka i pracuje w Łodzi.

- Proponuję węgierską kuchnię, w tym szczególnie langosz, czyli węgierski street food. Jest to tradycyjne nasze danie - smażony placek z dodatkami.