Jeszcze odróżniam wierzbę od dziewczyny

Marta Woynarowska

|

Gość Sandomierski 11/2017

publikacja 16.03.2017 00:00

Jak rodzi się poezja oraz o swej współpracy ze Skaldami opowiada poeta Kazimierz Wiszniowski.

▲	Pan Kazimierz z książeczką, którą promował na spotkaniu w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Tarnobrzegu. ▲ Pan Kazimierz z książeczką, którą promował na spotkaniu w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Tarnobrzegu.
Marta Woynarowska /Foto Gość

Marta Woynarowska: Pamięta Pan swój pierwszy wiersz?

Kazimierz Wiszniowski: Zupełnie nie pamiętam. Wiem natomiast, kiedy pojawiła się poezja. To było w ubiegłym wieku, w latach 60. W 1965 r. zostałem nauczycielem w tarnobrzeskim Technikum Rolniczym, porzucając w jakiś sposób, ale nie do końca, zawód inżyniera, jestem bowiem absolwentem Politechniki Krakowskiej. Jak we wszystkich szkołach, także w „rolniku” odbywały się studniówki. Młodzież bawiła się w spontaniczne układanie tekstów do melodii popularnych wówczas piosenek. Bardzo mi się to podobało. I tak od zabawy w tekściarstwo zaczęła się moja przyjaźń z poezją. Ale pierwszego utworu za skarby świata nie pamiętam.

A ten pierwszy zapamiętany?

Był to wiersz „Kiedy zaczynasz mówić tato”, który doczekał się dwóch kompozycji. Pierwszą wersję muzyki napisał nieżyjący już Lesław Struga, drugą zaś Jacek Zieliński. I w tym wydaniu jest znana, albowiem znalazła się na płycie „Skaldowie dzieciom”. Był to jednocześnie mój pierwszy tekst, który znalazł się w repertuarze Skaldów.

Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.