Nie mogłem zawieść parafian

ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 08/2017

publikacja 23.02.2017 00:00

Wiedział, że gdy powie prawdę, będzie mu grozić wywózka do Oświęcimia. Nie wydał nikogo i pozostał wierny wartościom, które głosił i którymi żył. Stał się męczennikiem za prawdę.

Duszpasterz z parafianami na dziedzińcu kościoła  pw. św. Józefa Duszpasterz z parafianami na dziedzińcu kościoła pw. św. Józefa
Archiwum Zgromadzenia Córek św. Franciszka Serafickiego i parafii św. Józefa w Sandomierzu

Był to niepewny czas okupacji. Hitlerowcy coraz bardziej wyczuwali to, że w pełnym historii i tradycji mieście rozwija się struktura podziemnego ruchu oporu. Niejeden mieszkaniec doświadczył brutalnych przesłuchań, więzienia w kazimierzowskim zamku czy wywózki do obozów. Nikt jednak nie przypuszczał, że na liście podejrzanych i przeznaczonych do aresztowania może znaleźć się jeden z najbardziej znanych i lubianych proboszczów Sandomierza, mający już swoje lata ks. prałat Antoni Rewera.

Czarny poniedziałek

Sandomierzanie mogli się spodziewać takiego dnia. Od wczesnych godzin rannych 16 marca 1942 r. gestapo dokonywało masowych aresztowań. Niemcy brali odwet za wzmagający się ruch wolnościowy. Zasłużonego i leciwego proboszcza aresztowano pod pretekstem współpracy w tworzeniu i czytaniu antynazistowskich tajnych ulotek. Ks. Antoni Rewera, będąc wielkim społecznikiem i autorytetem moralnym dla mieszkańców Sandomierza, nie mógł zyskać sympatii okupanta. W chwili aresztowania przez hitlerowców ks. Antoni był proboszczem parafii św. Józefa. Jak opisuje świadek wydarzenia, K. Gajewski, organista, tego przedpołudnia ks. Rewera, czekając na pogrzeb, modlił się na klęczniku, odmawiając brewiarz. Gdy jedna z kobiet zaalarmowała proboszcza o przybyciu gestapo, pozostał nadal spokojny i modlił się. Wobec decyzji dwóch przybyłych Niemców o aresztowaniu ks. Antoni zapytał, czy może zabrać ze sobą brewiarz.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.