O lisie, który chciał być wilkiem

Marta Woynarowska Marta Woynarowska

publikacja 20.02.2017 12:24

- 80 procent istot, jakie napotykam w lesie to zwierzęta - mówi Marcin Kostrzyński.

O lisie, który chciał być wilkiem Tak fantastycznie o przyrodzie może opowiadać tylko jej miłośnik Marta Woynarowska /Foto Gość

Fotograf, filmowiec i wielki miłośnik przyrody gościł w Tarnobrzegu, w ramach kolejnego spotkania Akademii Przyrodniczej. W siedzibie Regionalnego Centrum Promocji Natura 2000 pojawiła się rzesza chętnych wysłuchania niecodziennych opowieści przyrodnika, znanego szerokiej publiczności m.in. dzięki udziałowi w cyklu dokumentalnym „Dzika Polska” oraz filmom publikowanym w internecie, w tym „Przyrodyjkom” dobrze znanym zwłaszcza dzieciom.

Gość zaprezentował kilkanaście filmów ukazujących życie dzikich zwierząt w tym jeleni, łosi, wilków, lisów oraz różnego rodzaju ptactwa, bytujących w lasach okalających Górzno, gdzie przyrodnik ma swą leśną chatę.

- Od dziecka podpatrywałem zwierzęta. Miałem taką głęboką wewnętrzną fascynację nimi. Potem uznałem, że fantastyczną sprawą byłoby dzielenie się swoimi spostrzeżeniami z innymi ludźmi - wyjaśnił narodziny swej przygody z kamerą. - Do tej pory, filmując, fotografując dzikie zwierzęta, czynię to z myślą o widzach. Chcę dzielić się radością, bo przyroda jest bardzo radosna i o wiele cieplejsza i ciekawsza niż jest powszechnie przedstawiana i postrzegana przez ludzi.

Filmowanie zwierząt jest niezwykle trudną dziedziną, wymagającą ogromnej cierpliwości. Pan Marcin wyjawił tajniki swego warsztatu, w którym sięga po często bardzo niekonwencjonalne rozwiązania. Swoje kryjówki umieszcza w plastikowych beczkach, wkopywanych w ziemię, gdzie czasami przychodzi mu przesiedzieć po kilkanaście godzin w oczekiwaniu na pojawienie się zwierzyny. Nie stroni także od swoistych wynalazków, np. mechanicznych wilków, modeli statków przerobionych na bobry czy wreszcie mini czołgów zamienionych na ruchomą kamerę. Dzięki wieloletniej obserwacji zna ulubione miejsca zwierząt, gdzie szansa ich sfilmowania jest bardzo duża. - Jest takie bajorko, do którego chętnie schodzą się jelenie, łosie, wilki i lisy - opowiadał filmowiec - nie wchodząc sobie w paradę.

By zaobserwować pewne zachowania sięga czasami po różne sztuczki, a to po kamerę wysmarowaną masłem, a to po śnieg z moczem wilczym. - Sprawa z masłem była czystym przypadkiem. Miałem akurat ręce wybrudzone masłem, po zjedzeniu bułki, a tymczasem trzeba było szybko zmontować kamerę. I tymi utłuszczonymi dłońmi ją ustawiałem. Jakie było moje zdumienie, kiedy kolejne zwierzęta ją oblizywały. Kiedyś obok kamery wyłożyłem troszkę śniegu z wilczym moczem. Przyszedł lis i zaczął się ocierać coraz intensywniej. Pewnie zamarzyło mu się być choć przez chwilę wilkiem - komentował żartobliwie prezentowany film.

Przyrodnik podkreślał, że wszystkie zdjęcia, filmy powstają w naturalnym środowisku zwierząt, nie zaś w jakiś zagrodach itp. Stąd też przeżył niejedną przygodę. - Bardzo cieszą mnie spotkania z młodymi wilczkami. Są to zwierzęta niebywale inteligentne. Wilcze szczenię ma inteligencję kilkuletniego psa, zaś mądrość dorosłego wilka można porównać już tylko z ludzką - stwierdził Marcin Kostrzyński. - Ogromną radość przeżyłem, po ujęciu leżącego jelenia, który położył się centralnie przed okiem ukrytej kamery. Gdyby zostały ogłoszone zawody na taki sposób sfilmowania tego zwierzęcia, nie znalazłaby się osoba, która byłaby w stanie stwierdzić, że tego dnia i w tym miejscu jeleń urządzi sobie legowisko. Ale filmowaniem czy fotografowaniem zwierząt może zająć się każdy, kto tylko ma ochotę. Jest to tak piękna i przede wszystkim nieagresywna pasja, dająca możliwość doświadczenia niepowtarzalnych przeżyć - zachęcał Marcin Kostrzyński. - Po naszych przodkach, żyjących w głębokiej więzi z przyrodą, odziedziczyliśmy potrzebę kontaktu z naturą. Gdzież, jak nie w lesie, na łące, z dala od miejskiego gwaru i pędu, prawdziwie odpoczywamy?