Abstynencja nie jest powodem do wstydu. Konieczna w wielu sytuacjach ludzkiego życia, jest przejawem prawdziwej wolności człowieka.
Poszli do Matki Bożej Bolesnej ze swoimi słabościami.
Andrzej Capiga /Foto Gość
Próbowałem przestać pić. Przysięgałem żonie, sobie, modliłem się: „Panie Boże, spraw, bym więcej nie sięgał po kieliszek” – opowiada pan Jacek. – I zaraz po Mszy św. szedłem, by z kolegami pić na plantach.
Bolesne świadectwa
– Wiem, że po raz drugi nie zdołałabym przejść przez to wszystko, dlatego drżę na samą myśl, że mąż mógłby znowu sięg- nąć po alkohol. Czas, kiedy pił, był bardzo ciężki dla mnie, dla dzieci, ale również pierwsze pięć lat abstynencji nie należało do łatwych. Stał się niezwykle drażliwy, nadpobudliwy, nerwowy. To był trudny czas dla nas wszystkich. Na szczęście udało się i nasze małżeństwo przetrwało – mówi pani Małgorzata. – Kiedy mąż zdecydował się na udział w mityngach organizowanych przez Wspólnotę AA, jako osoba współuzależniona również zaczęłam uczęszczać na terapię, gdzie dowiedziałam się, że muszę zmienić swoje postępowanie i myślenie.
Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.