Piękna i malarz

Marta Woynarowska

publikacja 13.03.2015 13:37

Badania nad życiem i twórczością Teodora Axentowicza przyniosły dodatkowe informacje, pozwalające poznać korzenie innych artystów zasłużonych dla kultury polskiej i światowej.

Piękna i malarz Ambasador Armenii przed obrazem "Święto Jordanu" Andrzej Capiga /Foto Gość

Okazją do wgłębienia się w życiorys jednego z najwybitniejszych malarzy polskich były prace związane z przygotowywaniem wystawy „Teodor Axentowicz – Ormianin polski”, której kuratorem jest Anna Król, kustosz w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie. Ekspozycja prezentowana zaś jest przez Muzeum Regionalne w Stalowej Woli.

Teodor Axentowicz należy do szerokiego grona Ormian, którzy swoim talentem i pracą przysłużyli się Polsce, rozsławiając ją w świecie. Jego związki z kręgiem kultury ormiańskiej podkreślone zostały na stalowowolskiej wystawie, gdzie prezentowany jest jeden z ważniejszych obrazów w dorobku malarza – „Chrzest Armenii”, na stałe znajdujący się w gdańskim kościele pw. św. Piotra i Pawła, gdzie został przywieziony najprawdopodobniej po 1945 r. przez Ormian zamieszkujących przed wojną Suczawę na Bukowinie. Płótno zamówił dla tamtejszego kościoła ks. Karol Bogdanowicz, kapłan obrządku ormiańskiego, który prosił Axentowicza „aby to był nasz ormiański św. Grzegorz Iluminator czy Oświeciciel, gdyż świętych Grzegorzów jest wielu”. Obraz powstały w 1900 roku, chyba spełnił oczekiwania zamawiającego, skoro znalazł się na wyposażeniu świątyni.

Nigdy natomiast nie doczekały się realizacji projekty witraża, mozaiki oraz polichromii do katedry ormiańskiej we Lwowie. W Stalowej Woli prezentowany jest uroczy pastel z tej koncepcji – „Złoty Anioł”.

Swoje związki z kulturą przodków malarz pogłębił wstępując do Towarzystwa Ormiańskiego Haiasdan”, zajmującego się propagowaniem wiedzy na temat ormiańskiej historii, sztuki i kultury.

Tworząc "Chrzest Armenii" Teodor Axentowicz był już znanym i cenionym artystą o ugruntowanej pozycji, posiadającym liczną klientelę, wśród której pojawiały się nazwiska: Czartoryskich, Potockich (w Stalowej Woli można zobaczyć portret Józefa Potockiego), Radziwiłłów, Osławskich, a nawet samego arcyksięcia Karola Stefana Habsburga. Uznanie malarz zawdzięczał talentowi i gruntownej edukacji.

Urodzony w Braszowie w Rumunii 13 maja 1859 r., już jako dziecko zdradzał zdolności plastyczne. Stąd w latach późniejszych wybór studiów malarskich w monachijskiej Akademii Sztuk Pięknych, do której ściągała liczna rzesza polskich artystów. Za swych mistrzów wybrał doskonałych rysowników i portrecistów – Gabriela von Hackla oraz Węgrów – Sándora Wagnera i Gyuli Benczura. Ten ostatni dodatkowo zainteresował młodego malarza tematyką ludową, która w kilkanaście lat później w krakowskim środowisku, w jakim znalazł się Axentowicz, będzie święcić tryumfy, przeradzając się w prawdziwą chłopomanię.

Po opuszczeniu Niemiec w 1882 r. podjął jeszcze naukę w paryskiej pracowni Emila Augusta Carolusa-Durana. Dzięki koneksjom swego nauczyciela trafił na najlepsze salony Paryża. To tutaj powstały m.in. portrety księcia Władysława Czartoryskiego, Wiktora Osławskiego (można go zobaczyć na wystawie w MR) oraz Sary Bernhardt i Henrietty Fouquier, które otworzyły mu drogę do sławy i pieniędzy. Ojciec pięknej Henrietty – naczelny czołowego tytułu prasowego „Le Figaro” zatrudnił go jako ilustratora w swej gazecie. Ponadto współpracował z innymi czasopismami: „Le Monde Illustré” i „L’Illustration”. Zainteresowanie ilustracją i grafiką przejawiał Axentowicz także w latach późniejszych, chętnie wykonując plakaty na kolejne wystawy Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”, a także obwoluty do katalogów im towarzyszących. W stalowowolskim muzeum można zobaczyć m.in. słynny plakat na II wystawę „Sztuki”, w którym wykorzystał podobiznę krakowskiej piękności, płomiennorudej Aty Zakrzewskiej.

Choć miał kontakty z wieloma ówczesnymi pięknościami, o czym można przekonać się oglądając portrety prezentowane na wspomnianej ekspozycji, pozostał wiernym mężem swej żony Izy z Giełgudów, znakomitego litewskiego rodu, mieszkającego nad Tamizą. Potomkiem Giełgudów jest znany angielski aktor, Sir Arthur John Gielgud, zdobywca Oskara w roku 1981 za rolę w filmie „Artur”. Zarówno żona – jej portret w różowej sukni, znajdujący się na wystawie, zyskał złoty medal na Wystawie Krajowej we Lwowie – jak i dzieci, a doczekali się aż ośmioro pociech, byli najchętniej malowanymi modelami. W Stalowej Woli prezentowane są portrety córek, synka Tommy’ego, a także wnuczki Axentowicza. Interesujące jest pastelowe zbiorowe przedstawienie jego pociech na obrazie „Dzieci i tulipany”. Do wątków z życia rodzinnego Axentowiczów należy również zaliczyć przesycony melancholią obraz „Matka nad grobem syna”, nawiązujący do śmierci syna, który zginął na froncie I wojny światowej.

Portrety, zwłaszcza malowane pastelami, stały się zresztą „specjalnością” Axentowicza, który najchętniej malował kobiety, gdyż uważał, że tylko one „nadają się do malowania. Podobnie jak do śpiewania”. Malował zatem piękne panie, którym niejednokrotnie pochlebiał, stylizując je na wielkie damy („Portret pani Gałeckiej”) lub popularny w dobie fin de siècle typ femme fatale, do którego chętnie pozowała wspomniana Ata Zakrzewska. Wizerunki kobiece, które zyskały popularne miano „główek” zachwycały także męską część odbiorców. Nawet sam arcyksiążę Karol Stefan Habsburg w 1906 r. prosił malarza o przywiezienie do Żywca portretu wydekoltowanej damy w czarnej sukni.

Piękna i malarz   Ambasador Armenii z zainteresowaniem obejrzał obrazy "huculskie", w tym "Na Gromniczną" Andrzej Capiga /Foto Gość Obok owych „główek”, drugi co wielkości zbiór w oeuvre Axentowicza stanowią obrazy inspirowane folklorem huculskim. Na wystawie w Muzeum Regionalnym prezentowane są m.in. „Święto Jordanu”, „Pogrzeb huculski”, „Na Gromniczną”, „Lirnik” (wykorzystany później w „Panoramie Racławickiej”) oraz liczne wizerunki huculskich dziewcząt.

Dopełnieniem wystawy są szkice do obrazów, zdjęcia wykonywane przez artystę oraz plakaty i dyplomy, w tym o nadaniu mu Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą i Wielką Wstęgą Orderu Odrodzenia Polski.     

Wystawa w Muzeum Regionalnym w Stalowej Woli – Rozwadowie wpisuje się w ciąg działań, które od kilkunastu lat przypominają zapomnianego na jakiś czas malarza. A wszak Teodor Axentowicz należy do jednych z najważniejszych i najwybitniejszych polskich malarzy, którego twórczość przypadła na czas podaj najpłodniejszy i najlepszy w naszym malarstwie, tworzyli wtedy: Malczewski, Pankiewicz, Mehoffer, Wyspiański, Stanisławski i wielu innych. Wraz z Julianem Fałatem reformował u progu XX wieku Akademię Sztuk Pięknych, która skostniała po rządach Jana Matejki wymagała dogłębnych przemian. „W pierwszej linii, na pierwszym miejscu, jako główny warunek postawiłem, to aby Ciebie na profesora zatwierdzili” – pisał Julian Fałat w liście do Axentowicza w 1895 r.

Aktywnie działał w Towarzystwie Artystów Polskich „Sztuka”, uczestnicząc we wszystkich niemal jego wystawach. Jeszcze w trakcie pobytu nad Sekwaną został uhonorowany francuskim tytułem „Officier d’Académie” oraz przyjęty do prestiżowej Société Nationale des Beaux-Arts.

Był zapraszany przez swych kolegów – malarzy do współpracy, m.in. uczestniczył w powstawaniu „Panoramy Racławickiej” Jana Styki i Wojciecha Kossaka.

Artysta zmarł w Krakowie niemal na rok przed wybuchem II wojny światowej – 26 sierpnia 1938 r.

Jego prace były wystawiane m.in. na wielkiej wystawie pośmiertnej, a także na przełomie 1998 i 1999 r. podczas monograficznej ekspozycji przygotowanej przez Muzeum Narodowe w Krakowie.