Na pielgrzymim półmetku

ks. Tomasz Lis

publikacja 08.08.2014 09:02

Mimo zmiennej pogody nikt nie narzeka. Pątnikom towarzyszą modlitwa, śpiew, uśmiechy i życzliwość mijanych na trasie ludzi.

Podczas odpoczynku Podczas odpoczynku
ks. Tomasz Lis /Fioto Gość

- Chcemy jako jedna wspólna pielgrzymka sandomierska, prowadzona przez bp. Krzysztofa Nitkiewicza, stanąć przed obliczem Czarnej Madonny. Mieliśmy upał, mieliśmy deszcz, ale mamy również wymarzoną pogodę do pielgrzymowania - podkreślała pani Ania z Sandomierza, wędrująca na Jasną Górę po raz kolejny. Po czterech dniach pielgrzymi mają już niemalże połowę trasy. Były już pierwsze bąble, otarcia i spuchnięte nogi. Pątnicy doświadczyli 34-stopniowego upału i deszczu. Pomimo niedogodności nikt nie narzeka, nawet ci najmniejsi, jak kilkumiesięczne maleństwo Krzysztofa i Edyty. W pielgrzymce od samego początku uczestniczy bp Krzysztof Nitkiewicz, który podkreślał, że poprzez pielgrzymkę uczymy się wspólnotowego przeżywania wiary i przynależności do Kościoła, a przez wspólną drogę pielgrzymi pozostają blisko Boga i blisko siebie.

Na trasie pielgrzymi korzystają z gościnności mieszkańców poszczególnych miejscowości. Przy kościele w Bardzie zostali podjęci przez panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Czyżowie. - Każdy przyniósł coś od siebie: pomidory, ogórki, ser czy inne produkty i zrobiliśmy kanapki. Przygotowaliśmy się na co najmniej 150 osób. Do tego oczywiście kawa, herbata lub woda. Takie śniadanie dla pielgrzymów to już dla nas taka coroczna tradycja. Nasi rodzice tak witali pielgrzymów i pamiętam jeszcze, jak poczęstunek wynosili do drogi, bo wtedy nie było zejścia tu pod kościół – mówiła Bernarda Grzesik, przewodnicząca Koła.

Pośród pielgrzymów najwięcej idzie ludzi młodych, ale jak co roku są i ci, którzy zaczynają swoją pielgrzymią przygodę. - Idę z mamą i ciocią, ale do pielgrzymki zmotywowali mnie znajomi. Już widzę, że jest fajnie: wspaniała atmosfera i świetni ludzie. Czasem przychodzi kryzys, jest ciężko, są zakwasy, ale dostałam pomoc medyczną i idę - opowiadała Marta Białek z Lasocina. Od kilku lat pośród sandomierskich pielgrzymów można było spotkać Edytę i Krzysztofa. Historia ich znajomości i małżeństwa jest związana właśnie z pielgrzymką. W tym roku idą razem z córeczką, małą Mają. - Jako małżeństwo idziemy już 5 lat, a z Mają drugi raz. W tamtym roku szłam, będąc w stanie błogosławionym. Chcemy podziękować Maryi za cud, jakiego doznaliśmy od Boga w postaci córeczki i chcielibyśmy powierzyć ją Bogu przez przyczynę Maryi, aby zawsze miała ja w swojej opiece. Idzie się nam dobrze, choć mała nie chce jechać w wózku i mama odczuwa ten trud w plecach. Ale trzeba przyznać, że to jest miłe brzemię - podkreśla pani Edyta. Do żony podbiega co chwila pan Krzysztof, aby dopytać co u niej i u córki, ale zaraz wraca do swojej pracy, jako porządkowego pielgrzymki.