Zwycięska "Moralność"

Marta Woynarowska

publikacja 20.06.2013 11:03

Z niecierpliwością publiczność oczekiwała na pierwszą premierę Teatru Dramatycznego Tarnobrzeskiego Domu Kultury. Kto przyszedł, nie żałował.

Zwycięska "Moralność"   "Szczęśliwa" rodzinka Dulskich Marta Woynarowska /GN Tak dobrego spektaklu nie powstydziłby się teatr profesjonalny. Dwie godziny wyśmienitej gry aktorskiej i doskonałej zabawy, wszak „Moralność pani Dulskiej” niezmiennie od ponad 100 lat bawi każdą publiczność, wzbudzając salwy śmiechu. Nie inaczej było w środowy wieczór.

Przedstawienie, choć w warstwie językowej wierne pierwowzorowi, już w stylizacji postaci starało się być ponadczasowe. Wprowadzenie kostiumów z różnych epok słało do widzów przesłanie, że dulszczyzna nie przeminęła i nadal kryje się gdzieś po dachami naszych bloków, domów.

Aktorzy rewelacyjnie wcielili się w swoje role, co z pewnością jest wynikiem głębokiej analizy treści komedii Zapolskiej. Beata Tyra, grająca tytułową Dulską, doskonale oddała despotyzm swojej postaci. Jej bohaterka to bezceremonialna pani domu, głowa całej rodziny, a przy tym pozbawiona wszelkich skrupułów, dokładnie licząca każdy pieniądz bizneswoman. Akcenty współczesnego, zblazowanego bon vivanta włączył do swej kreacji Mateusz Załuska, który brawurowo, acz z lekkością wcielił się w Zbyszka, sprawcę całego zamieszania. Interesujące akcenty do roli Lokatorki wprowadziła Barbara Godzina. Jej bohaterka to nie nieszczęśliwa, zdradzona przez męża ofiara, emocjonalnie rozdygotana, ale pewna siebie kobieta, której doznana tragedia dodała jedynie sił. To dzięki temu w rozmowie z Dulską nie była żebrzącą o łaskę petentką, ale równorzędną partnerką. Wspaniale zagrał, z pozoru tylko łatwą rolę Dulskiego, Wiesław Szumielewicz, który mimiką i gestem przekazywał ukryte myśli. Wszak w całej sztuce tylko raz Zapolska oddała mu głos, by mógł wypowiedzieć kilka słów. Gorący aplauz publiczności wzbudziła żywiołowa Tadrachowa, czyli Magdalena Gleń. Z finezją, jaka przystoi bywalczyni salonów, zagrała Iwona Cena. Jej Juliasiewiczowa to kapitalne pomieszanie kobiety starającej się uchodzić za obytą w monde z nadal żywą w niej mieszczką. Wiele lekkości, młodości i niewinności wniosły najmłodsze aktorki: Magdalena Cena, czyli Hesia i Kinga Tyra, która wcieliła się w Melę. Na dojrzałą młodość silny akcent położyła w swej roli Aleksandra Tomczyk, której Hanka, mimo iż służąca, to obok Lokatorki najbardziej pełna honoru postać.

Po opadnięciu kurtyny aktorzy wraz z reżyserem dali upust swojej radości z udanego występu. – Jestem dumny i szczęśliwy – mówił tuż po zakończeniu spektaklu jego reżyser Sylwester Łysiak. – Aktorzy poradzili sobie doskonale i, muszę podkreślić, iż nie było ani jednej wpadki słownej, a wszak to kawał sztuki. Zrealizowali dokładnie to wszystko, co robiliśmy i ustaliliśmy na próbach. Nie ukrywam, że obawy były, ale wszystko udało się świetnie zgrać, włącznie z muzyką i światłami. Ale to już zasługa naszych kolegów, dla których to, jak mówią, chleb powszedni.

Zwycięska "Moralność"   Oklaskom nie było końca Marta Woynarowska /GN – Po mojej fryzurze widać, iż kołtuneria to dla mnie codzienność – śmiał się Mateusz Załuska, wskazując na związane w koński ogon dredy. – Jestem kołtunem pełną gębą, więc rola w sam raz, zwłaszcza, że Zbyszko to osoba młoda, podobnie jak ja. Łatwo więc było mi budować tę rolę.

Dla Mateusza Załuski nie był to pierwszy kontakt ze sceną, ma na swoim koncie wcześniejsze doświadczenia. – Miałem pewne obawy, gdyż stanąłem na deskach po kilkuletniej przerwie. Zresztą moje poprzednie kontakty z teatrem traktowałem bardziej jako zabawę i tak postrzegam je zwłaszcza dzisiaj. Ale czy to będzie tylko zabawa, skoro po przedstawieniu do aktora zgłosili się pierwsi fani z prośbą o autografy.

Kwiatami zasypana została główna bohaterka sztuki Aniela Dulska. – Miałam tremę, ale nie tak dużą jakiej się spodziewałam i obawiałam – mówiła uszczęśliwiona Beata Tyra. – Było fantastycznie, obyło się bez żadnych pomyłek. Każdy zagrał rewelacyjnie, jestem pod ogromnym wrażeniem gry całego zespołu. Ale ten dzisiejszy sukces nie przyszedł sam, jest bowiem efektem prawi rocznej, ciężkiej pracy, która okazała się warta dla tego dnia.

Spektakle „Moralność pani Dulskiej” będzie można zobaczyć jeszcze jesienią tego roku. Teatr już planuje kolejna premierę na przyszły rok. Jaka to będzie sztuka, nikt nie chce zdradzić. Prawdopodobnie komedia, tak optuje przynajmniej część zespołu.

Z niecierpliwością czekamy zatem na kolejną odsłonę Teatru Dramatycznego.

„Moralność pani Dulskiej” to pierwszy tzw. kasowy sukces Gabrieli Zapolskiej (właściwie Marii z Korwin Piotrowskich Janowskiej). Pisała sztukę późną jesienią 1906 r. w trudnym dla niej okresie, miała kłopoty finansowe, jak i zdrowotne. Nie spodziewała się, podobnie jak i jej mąż oraz grono najbliższych znajomych, że sztuka odniesie ogromny sukces. Zapolską zainspirowała opowieść męża o pewnej lwowskiej rodzinie, w której matka tolerowała, a nawet popierała zażyłe kontakty syna ze służącą, w obawie o jego zdrowie. Autorka poza tym wykorzystała jako pierwowzór Dulskiej, znaną lwowską mieszczankę – Gołąbową, o której po Lwowie krążyły najróżniejsze opinie. Stąd w pierwotnej wersji tragifarsy pan Dulski krążąc po salonie idzie na Wysoki Zamek. W tekście padają ponadto jeszcze parokrotnie nazwy lwowskich ulic. I po tę wersję sięgnął reżyser spektaklu i opiekun Teatru Dramatycznego Sylwester Łysiak, za co mu chwała. W powszechnej świadomości utrwalił się bowiem wariant krakowski, który zresztą wyszedł również spod ręki pisarki, kiedy sztuka trafiła na scenę Krakowa. Po II wojnie światowej zaś była to jedyna „prawomyślna” wersja. Wszak Lwów miał być zapomniany, jak i wszystko co z nim związane.