Co zostanie z Dzikowa?

Marta Woynarowska

Podczas sesji Rady Miasta część radnych postanowiła zmienić zdanie i przychylić się do propozycji prezydenta Tarnobrzega.

Co zostanie z Dzikowa?

Art. 1. Ustawy o muzeach z 1996 r. jasno i dobitnie mówi, że „Muzeum jest jednostką organizacyjną, nie nastawioną na osiąganie zysku, której celem jest trwała ochrona dóbr kultury, informowanie o wartościach i treściach gromadzonych zbiorów, upowszechnianie podstawowych wartości historii, nauki i kultury polskiej oraz światowej, kształtowanie wrażliwości poznawczej i estetycznej oraz umożliwianie kontaktu ze zbiorami.” Tymczasem od dłuższego czasu, ilekroć na posiedzeniach Rady Miasta pojawia się kwestia Zamku Dzikowskiego, z ust władz i większości radnych wciąż padają słowa „troski” odnośnie finansowania działalności Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. W tej obawie można wyczuć niejakie oczekiwania, że instytucja powinna sama na siebie zarabiać. Tylko jest jeden problem. W Polsce zaledwie parę muzeów byłoby w stanie się samofinansować. Nasz Dzików niestety do tego grona najprawdopodobniej nigdy nie dołączy. Trzeba znać swą miarę.

Dlatego zrodził się nowy „genialny” pomysł połączenia w jedno Tarnobrzeskiego Domu Kultury i muzeum, do których ponoć w przyszłości (zapewne nieodległej) ma dołączyć Miejska Biblioteka Publiczna. I będziemy mieć coś na wzór popularnych w gminach wiejskich Centrum Kultury. Abstrahując od różnych profili działalności poszczególnych instytucji, mam wrażenie, że to co od lat było zapowiadane jako nasza perła, najpiękniejsza wizytówka zostanie schowana za parawanem Centrum Kultury. Ciekawe kto z turystów zechce odwiedzić jakieś centrum, które będzie kojarzyć się z domem kultury, nie zaś pięknym i urzekającym Zamkiem Tarnowskich. Chyba, że w założeniach jest, by to Jezioro Tarnobrzeskie stało się jedyną chlubą miasta, a muzeum tancbudą, gdzie będą urządzane huczne weseliska, zabawy?

Śledząc kolejne poczynania i podejście do kwestii kultury w Tarnobrzegu, zaczynam coraz bardziej utwierdzać się w przekonaniu, że decydenci systematycznie nie odrabiają lekcji ze znajomości i kontaktu z wysoką kulturą. Ze znajomości ustaw zresztą też. I nawet argumenty, że miasto musi oszczędzać, szukać pieniędzy, w tej kwestii mego zdania nie zmienią.