Witajcie w domu

Marta Woynarowska Andrzej Capiga

|

Gość Sandomierski 36/2012

publikacja 06.09.2012 00:15

Siostry służebniczki. Opiekę nad dziećmi uważają za największy obowiązek, do jakiego zostały powołane. Powinność tę nazwały kiedyś „swoim skarbem, przez który można sobie najprędzej niebo wyjednać”.

Chłopcy chętnie pomagają w pracach w ogrodzie Chłopcy chętnie pomagają w pracach w ogrodzie
Marta Woynarowska

Dom Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Niepokalanie Poczętej w Majdanie Królewskim stoi obok ruchliwej szosy na trasie Nowa Dęba–Rzeszów. Otoczony bujnym żywopłotem, zapewnia siostrom trochę spokoju i intymności. Zadbane podwórko, mnóstwo kwiatów i gościnność gospodarzy sprawiają, iż człowiek dobrze się tutaj czuje.

Trzy w jednym

Siostry służebniczki w Majdanie Królewskim są dokładnie od 21 sierpnia 1925 r., czyli od 87 lat. Jedną z dobrodziejek zgromadzenia była Zofia Mach, która w ostatnim przed śmiercią rozporządzeniu przekazała na rzecz ochronki „śliczny dom o siedmiu pokojach, dwie kuchnie, spiżarkę, ogród owocowy i pole” – czytamy w pracy magisterskiej Damiana „Działalność Sióstr Służebniczek Starowiejskich w Majdanie koło Kolbuszowej”, którą obronił w tym roku na KUL-u. Same jednak siostry w swojej kronice zaznaczyły, że ich największym dobrodziejem byli ks. Stanisław Stępień oraz rodzina Kozłowieckich z pobliskiej Huty Komorowskiej. Oprócz prowadzenia ochronki (w 1962 r. władze komunistyczne ją zamknęły) siostry organizowały także letnie półkolonie (pierwsze w 1939 r.), prowadziły kuchnię dla ubogich, niosły pomoc chorym, gdy nie stać ich było na lekarza, chodziły do nich z wizytami. W czasie II wojny światowej natomiast prowadziły tajne nauczanie, w którym pomagali im miejscowi księża. Obecnie w domu w Majdanie Królewskim mieszkają trzy siostry; Maria Budzik, Karolina Łaba (emerytka) i Lucyna Bochenek (przełożona). Wszystkie radosne i z poczuciem humoru. Troszczą się o kościół, groby zmarłych księży, katechizują dzieci. Na siostrze Marii, kościelnej i zakrystiance w jednej osobie, ciąży obowiązek troski o świątynię. – Muszę przede wszystkim dopilnować, aby kościelna bielizna była nienagannie czysta (pranie, prasowanie, krochmalenie), dbać o porządek w szafach. Na mojej głowie jest też otwieranie i zamykanie kościoła oraz pomoc przy ślubach czy pogrzebach – jednym tchem wylicza s. Maria. Ponieważ jest ona także utalentowana plastycznie (z wykształcenia jest zdobnikiem szkła), przygotowuje dekoracje na różne okazje: Boże Narodzenie, Wielkanoc czy prymicje. Także maluje. W swoim dorobku ma zarówno pejzaże, jak i portrety, na przykład Jezusa Miłosiernego. – Będąc w naszym domu w Krynicy, odnowiłam obrazy w ikonostasie w tamtejszym kościele parafialnym, wcześniej cerkwi. W Majdanie jestem dopiero nieco ponad rok i na razie namalowałam tylko tło do Bożego grobu. – przyznaje ze skruchą s. Maria. Siostra Karolina Łaba jest już emerytką. Chociaż ma już prawie 80 lat, a zdrowie nierzadko szwankuje, nie narzeka i ma jeszcze ochotę pożartować. Lubi popracować w ogródku, czasami zakrzątnie się w kuchni i przygotuje posiłek, przyjmie gości. – Jako emerytka nie mam już żadnych obowiązków, tylko się modlić – podkreśla s. Karolina. Głównym zajęciem s. Lucyny Bochenek jest katecheza w szkole podstawowej, a od tego roku również w gimnazjum. – Majdan słynie z tego, że ma dobre dzieci. To prawda, że w obecnych czasach niełatwo dotrzeć do młodych, zwłaszcza z Ewangelią i chrześcijańskimi wartościami, ale jakoś udaje się angażować dzieci do pracy w różnych grupach zarówno w szkole, jak i przy kościele, na przykład w kole misyjnym „Serce bez granic”, kole „Caritas” czy Dziewczęcej Służbie Maryjnej – podkreśla z zadowoleniem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.