Migrujący kościół

Ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 35/2012

publikacja 30.08.2012 00:00

Przed dwoma wiekami wioski leżące pośród Puszczy Sandomierskiej połączyły parafialne więzi. Na patrona obrano mnicha, który, jak oni, zasłynął z opieki nad lasami.

Przestronne wnętrze w nowej świątyni Przestronne wnętrze w nowej świątyni
Ks. Tomasz Lis

Nazwy okolicznych wiosek wskazują na pierwotne zawody mieszkańców, którzy swoją pracę łączyli z otaczającymi ich lasami. W okolicy wytwarzano smołę, wydobywano leśną rudę oraz wyrabiano solidne drewniane koła. Obecnie także wiele osób znajduje zajęcie przy pozyskiwaniu i przeróbce drewna. – Sezonowo, gdy w lesie wysypią jagody i grzyby, można nieźle podreperować budżet. Korzystają na tym szczególnie dzieci i młodzi, którzy podczas wakacji mogą zarobić na swoje wydatki – tłumaczy pani Maria.

Lud pełen zapału

Jak pokazuje historia, w tych rejonach mieszkańcom nie było łatwo. Ludzie emigrowali najpierw do Ameryki, teraz za chlebem wyjeżdżają częściej do krajów europejskich. – Prawdopodobnie stąd wzięła się także nazwa miejscowości, gdy z Galicji ruszyła pierwsza fala emigracji do Stanów – wyjaśnia ks. Zbigniew Mistak, proboszcz parafii. Również zawieruchy historii nie oszczędzały tych terenów. Wybudowana na początku XIX w. świątynia szczęśliwie ocalała podczas I wojny światowej, jednak w czasie kolejnej, gdy wysiedlano okoliczne wioski, by uratować drewniany kościół, przeniesiono go do Stalowej Woli, gdzie służy do dziś. – Po wojnie mieszkańcy zastali dosłownie wypaloną ziemię. Odbudowywali się od podstaw. Na starych fundamentach wzniesiono kopię starego kościoła, przenosząc z niego tylko wewnętrzne wyposażenie – opowiada proboszcz. Drewniany kościółek okazał się za ciasny, dlatego w latach 80. ubiegłego wieku wzniesiono okazałą murowaną świątynię, która stoi teraz obok tej drewnianej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.