Ponad 330 osób po Mszy św. wyruszyło z sanktuarium św. Józefa w Nisku na trasę prowadzącą do Leżajska.
To już druga edycja niżańskiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. W tym roku rejon przygotowali świeccy katecheci Monika Krawiec i Dariusz Wasyl. Od kilku miesięcy dopinali wszystko na ostatni guzik, aby 42-kilometrowa trasa była dostępna dla wszystkich, którzy chcą podjąć ten rodzaj duchowego przeżywania Wielkiego Postu. Nie przypuszczali, że będzie aż tak duży odzew wśród ludzi.
Biuro organizatora Archiwum prywatne - Fenomen Ekstremalnej Drogi Krzyżowej polega na tym, że idzie się w nocy, w milczeniu i w samotności. Daje to możliwość skonfrontowania się z samym sobą i nawiązania relacji z Bogiem. Zdobyte doświadczenia przenosi się na codzienność. Przez EDK uczymy się życia w różnych trudnych sytuacjach, kiedy jest ciężko, kiedy jest się samemu i kiedy boli. To jest właśnie to, co ludzi przyciąga - mówiła M. Krawiec.
Podczas rozważania kolejnej stacji Archiwum prywatne Jak podkreślali uczestnicy, dla każdego z nich to wyjątkowy czas modlitwy, trudu i wyrzeczenia podejmowanego często w konkretnej intencji. Wielu pątników zmotywowała ubiegłoroczna Ekstremalna Droga Krzyżowa i w wielu przypadkach namówili swoich znajomych i przyjaciół. - Na EDK idę już drugi raz. Rok temu bardzo się bałam, czy dam radę, czy nie pobłądzę. Z początku kotłowały się w mojej głowie różne myśli, jednak z czasem zupełnie się wyciszyłam. Były momenty kryzysu, ale dziś już o nich się nie pamięta. To, co najbardziej utkwiło mi w głowie, to wewnętrzna radość po dojściu do klasztoru w Leżajsku i te momenty, kiedy w człowiek doświadcza wewnętrznie niesamowitych rzeczy. Kiedy rzeczywiście, namacalnie doświadcza obecności Boga - dzieliła się swoimi wspomnieniami Beata Wasyl.
W tym roku uczestnicy EDK w naszej diecezji zbierali ofiary do puszek w ramach akcji "Rodzina Rodzinie", która ma wesprzeć rodziny w Syrii, dotknięte 6-letnią wojną.
Z Niska ruszyli do Leżajska Archiwum prywatne - Przez nocną Ekstremalną Drogę Krzyżową łączę się z Chrystusem, który dźwigał krzyż na Golgotę. W znoszeniu jej trudów pomagają mi rozważania kolejnych stacji. Pomimo bólu i wysiłku, chce się iść pomimo wszystko. Kiedy na trasie brakuje mi siły, pojawia się ból nóg, uświadamiam sobie, że Chrystus cierpiał dla nas, dla mnie o wiele więcej. Mam za co Bogu dziękować. W tym roku szczególną intencją, jaką zabieram ze sobą na Drogę Krzyżową, jest prośba za moją mamę, która dziś obchodzi 70. urodziny. Wybieram się na nią, ponieważ jest to dla mnie jedyna szansa, aby w tym nabożeństwie w ciągu całego Wielkiego Postu uczestniczyć. Pracuję na drugie zmiany, a do południa są obowiązki domowe - opowiadała pani Lucyna.
Pątnicy pierwszą stację zazwyczaj rozważali już pod krzyżem misyjnym na placu kościelnym. Po przeczytaniu tekstu, krótkiej modlitwie ruszali w trasę. Większość z nich zabierała z sobą drewniany krzyż - znak łączności z cierpiącym Chrystusem.
Zbierano na pomoc dla rodzin w Syrii Archiwum prywatne Ci, którzy wyruszali po raz pierwszy, często byli pełni obaw. - Chciałbym przejść całą Drogę Krzyżową, ale nie wiem, czy mi się uda. Mam nadzieję, że dzięki temu zmieni się coś w moim życiu. Na EDK idę pierwszy raz i zastanawiam się, czy dam radę. Czy nie zabraknie mi sił, a nogi nie odmówią posłuszeństwa - mówił Dominik Owczarz.
Na udział w EDK decydują się różni ludzie. Wierzący, ale także i ci, którzy są daleko od Kościoła. - Nie ma możliwości, żeby ktoś, kto się zaangażuje w pełni, czegoś nie doświadczył, czegoś nie przeżył. Może w tym momencie nie będzie potrafił tego nazwać, ale ten czas zostawi w nim ślad. Nawet w największym twardzielu EDK wyciska znak - podsumował D. Wasyl.