Nowy numer 13/2024 Archiwum

Jak ryba w wodzie

Nie było jeszcze zawodów pływackich, z których nie przywiózłby medalu. Ma ich w swojej kolekcji ponad 400. Od dekady jest jednym z najlepszych pływackich Mastersów w Polsce.

Niemal całe życie pływa. Zaczynał jako kilkunastoletni chłopak w zawodach szkolnych. Potem zafascynował się piłką wodną, z którym związana była jego młodzieńcza sportowa kariera. Mimo upływu lat wciąż czuje się jak ryba w wodzie i zdobywa medale i rekordy na zawodach masterów. Mobilizuje i angażuje wielu seniorów do aktywnego trybu życia, bo jak podkreśla, nie warto przesiedzieć życia w fotelu czy na kanapie.

Przerwana kariera

– Pływać nauczyłem się w rzece Kamiennej, gdzie latem chodziliśmy się kąpać. To były jeszcze czasy, kiedy młodzież spędzała wolny czas wspólnie i na świeżym powietrzu. Potem były starty w szkolnych zawodach. Na jednych z nich zdobyłem cztery czwarte miejsca i to mnie zmobilizowało do treningów. Chciałem być lepszy. W między czasie brat zabrał mnie na basen, gdzie trenował piłkę wodną. Spodobało mi się i zaimponowali mi ci pływacy. I tak trafiłem do sekcji piłki wodnej KSZO Ostrowiec. Moimi trenerami i mistrzami byli wspaniali ludzie Zbigniew Kucewicz i Marek Petrusewicz. To pod ich okiem doskonaliłem sztukę pływania i gry w piłkę wodną – opowiada pan Józef Różalski.

To właśnie w dzięki drużynie KSZO, która była w czołówce polskiej ligi pan Józef trafił do reprezentacji Polski. W narodowych barwach występował przez piętnaście lat. Niestety jego karierę przekreśliły uciążliwe spotkania z „panami z bezpieki” oraz niezłomna postawa pływaka. – Po wyjazdach z kadrą na międzynarodowe zawody zawsze starano się mnie zwerbować jako informatora, który zdawałby relacje z tego, co się dzieje w kadrze. Absolutnie nie chciałem na to przystać i odmawiałem. Posunęli się nawet do tego, że deprymowali mnie w oczach żony, opowiadając jej, że wyjeżdżam nie na kadrę czy zawody, ale na spotkania towarzyskie. Szantażowali mnie, że jeśli nie zgodzę się na współpracę, moja kariera się skończy. Nie poddałem się, ale to równało się z zakończeniem występów w kadrze. Takie były czasy – opowiada pan Józef.

Potem był krótko trenerem kadry juniorów, trenował ekipę piłkarzy wodnych KSZO, a nawet przez wiele lat uczył wychowania fizycznego w szkole. Nie ominęła go także emigracja do USA i o mały włos nie znalazłby się tragicznego dnia 11 września w Word Trade Center. – Miałem wtedy odebrać bilety na samolot do Polski. Niestety nie zwolnili mnie z pracy i tak chyba uratowałem życie – dodaje pan Józef.

Aktywny senior

Po powrocie do kraju został szefem ratowników w ożarowskim basenie i wtedy ktoś podpowiedział mu, że są zawody w pływaniu Masters. – Z początku miałem opory czy jechać, ale kolega mnie nieustannie mobilizował. Okazało się, że skutecznie, bo pojechałem i przywiozłem cztery medale i wszystkie złote. I wtedy zaczęło się już trenowanie na nowo – opowiada ostrowiecki pływak. Przez te lata pan Józef pobił kilkanaście razy różne rekordy: polski, europy i świata w różnych stylach i dystansach pływackich.

– Jednak miniony rok był chyba najbardziej udany. Na Mistrzostwach Polski zdobyłem osiem medali. Uczestniczyłem także w Mistrzostwach Świata w Sportowym Ratownictwie Wodnym w Holandii i tam zdobyłem trzy srebrne medale i jedne złoty i ustanowiłem rekord świata na 50 metrów z holowaniem manekina.

To jedna z trudniejszych dyscyplin z punktu widzenia technicznego i wysiłkowego – wymienia pan Józef. Jakiś czas temu sam wyznaczył sobie zadanie, że zdobędzie 80 medali z największych imprez, by w ten sposób uczcić 80-lecie klubu KSZO, którego jest wychowankiem i w którym spędził wiele lat swojej kariery. Po wykonaniu postawionego sobie zadania i osiągnięciu wyznaczonego celu ostrowiecki Masters nie spoczął na laurach. Obecnie w bogatej kolekcji medali, które nie mieszczą się już na ścianie pokoju ostrowiecki pływak ma ponad 400 różnokolorowych krążków.

– Gdy je zważyłem to było ponad 14 kilogramów – dodaje z uśmiechem. Mimo znaczących sukcesów indywidualnych dużo radości przynoszą panu Józefowi zajęcia pływackie z seniorami.

– Jakiś czas temu zaproszono mnie do poprowadzenia zajęć na pływalni dla seniorów. Niektórzy nie chcieli uwierzyć, że w słusznym wieku można jeszcze prowadzić aktywne życie, inni wstydzili się przyjść na basen. Jednak z czasem zobaczyli, że ruch i aktywność może dodać siły i witalności. Wiele osób odzyskało niemal młodzieńczy wigor. I choć skończył się program, dalej się spotykamy i mobilizujemy do aktywności – opowiada pan Józef. On sam nadal niemal codziennie ćwiczy na pływalni, bo jak podkreśla jeszcze przed nim wiele celów do osiągnięcia i zawodów do wygrania.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy