19-letni Mariusz Bielaszka, uczeń ostatniej klasy Technikum Elektronicznego w Połańcu, wymyślił urządzenie, które może uratować życie wielu starszych ludzi. O jego wynalazek już biją się zagraniczne firmy - informuje "Metro".
Coraz więcej osób starszych znika w Polsce bez śladu - wynika z danych udostępnionych gazecie przez Fundację Itaka, która szuka zaginionych. Bardzo wiele przypadków zaginięć osób starszych ma związek z zaburzeniami pamięci powodowanymi demencją lub chorobą Alzheimera.
Do tego, by łatwiej było ich znaleźć, służy opracowany przez Mariusza Wanted Clock. Urządzenie wygląda jak zegarek, ale ma wbudowany GPS, w środku znajduje się karta SIM. Jak to działa? - To bardzo proste. Wystarczy, aby osoba, którą chcemy monitorować, miała na ręku zegarek (programujemy współrzędne lokalizacyjne miejsca, którego nie powinna opuszczać), druga zaś osoba zwyczajny telefon. Kiedy chcemy dowiedzieć się, gdzie znajduje się dana osoba, wysyłamy SMS na lokalizator, a po chwili otrzymujemy wiadomość zwrotną z bezpośrednim linkiem do mapy. Wystarczy minuta, żeby odnaleźć osobę, która go nosi. Moje urządzenie dodatkowo wzbogaciłem o funkcję przypominającą o zażyciu leków - opowiada mediom wynalazca.
Na pytanie, skąd pomysł na skonstruowanie takiego urządzenia, młody wynalazca odpowiedział w wywiadzie dla serwisu Spinno.pl:
- Pomysł zrodził się z życia codziennego. W okresie zimowym starsza kobieta, chora na alzheimera, uciekła z domu spokojnej starości. Sam uczestniczyłem w poszukiwaniach zaginionej. Wówczas zrodziła się w mojej głowie idea urządzenia, które pozwoli na szybką lokalizację osoby. W efekcie skonstruowałem zegarek wyglądem niczym nieodbiegający od tych, które sami używamy na co dzień - mówił Bielaszka.